Jak podaje portal theins.ru, powołując się na źródła w Federalnej Służbie Bezpieczeństwa, funkcjonariusze chcieli zatrzymać 30-letniego mężczyznę. Miał on być powiązany z Rosyjskim Korpusem Ochotniczym - formacją złożoną z Rosjan, którzy walczą u boku Ukrainy.
Podczas zatrzymania pojawiły się jednak pewne komplikacje. Poszukiwany 30-latek uciekł funkcjonariuszom. Mężczyzna postanowił pierzchnąć w las. Tam udali się również funkcjonariusze.
Zobacz także: Rosjanie zatrzymali jej syna. "On nie jest terrorystą"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po chwili 30-latek schował się za drzewem. Miał ze sobą materiały wybuchowe. Funkcjonariusze FSB powiedzieli uciekinierowi, żeby je wyrzucił. Ten postanowił się zdetonować. W wyniku poniesionych obrażeń zmarł. Nikt ze służb nie ucierpiał.
Według FSB mężczyzna, który zginął, planował zamach na ośrodek przyjmowania pomocy humanitarnej. Rosyjski Korpus Ochotniczy twierdzi, że 30-latek nie miał nic wspólnego z działalnością formacji. Służby twierdzą jednak, iż znalazły dowody na jego współpracę z ukraińskimi służbami. Mało tego, w jego mieszkaniu znaleziono ponoć materiały służące do produkcji ładunków wybuchowych.
Zobacz również: "Dlaczego Crocus, a nie Kreml?". Rosjanka podała się do dymisji
Gorące dni w Rosji
To nie pierwsze zatrzymania związane z działalnością antyputinowską w Rosji w ostatnim czasie. Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa poinformowała niedawno o zatrzymaniu siedmiu mieszkańców Moskwy, który mieli "utworzyć komórkę" zakazanego w kraju Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego.
Od dwóch tygodni wspomniany korpus, a także Legion "Wolność Rosji" i Batalion Syberyjski prowadzą działania militarne w rosyjskich obwodach graniczących z Ukrainą. Walki trwały m.in. w obwodzie kurskim czy biełgorodzkim. Wyżej wymienione jednostki chcą wyzwolić część terenów "spod władzy Putina". Odniosły nawet pewne sukcesy militarne.
Z kolei 22 marca pod Moskwą doszło do zamachu terrorystycznego. Napastnicy wdarli się na salę koncertową Crocus City Hall. W wyniku ich ataku zginęło co najmniej 137 osób. Do zbrodni przyznało się Państwo Islamskie prowincji Chorosan.