Naukowcy skupili się na ostatniej grupie żyjących kolosów, z gatunku mamutów włochatych. Przetrwały one znacznie dłużej niż większość mamutów, które wyginęły ponad 10 tysięcy lat temu. Udało im się to dzięki odcięciu od świata na małej wyspie Saint Paul na Morzu Beringa u wybrzeży Alaski. Kiedy jednak morze zaczęło się coraz bardziej wrzynać w ląd, a zbiorniki wodne wysychać i zasalać, pokryte futrem giganty skazane zostały na powolną śmierć.
Kiedy jeziora zaczęły wysychać, zwierzęta gromadziły się wokół dziur, w których zbierała się woda. Kręciły się w kółko, co całkowicie zakłócało ich funkcjonowanie. Coś takiego możemy obserwować u współczesnych słoni - tłumaczył w artykule dla National Academy of Science profesor Russell Graham z Uniwersytetu Stanowego w Pensylwanii.
Współczesne słonie wypijają pomiędzy 70 a 200 litrów wody dziennie. Mamuty mogły potrzebować jej nawet więcej. Kiedy zaczęła kończyć się woda z topniejącego śniegu i nie było wystarczająco dużo deszczówki, zwierzęta wyginęły bardzo szybko. Według profesora Grahama wystarczyło miesięczne odwodnienie.
Badania nad mamutami żyjącymi na wyspie Saint Paul są bardzo ważne dla nauki. Z dwóch względów. Po pierwsze zniknięcie tych zwierząt to najprawdopodobniej najdokładniej opisane i zrozumiane zjawisko wyginięcia prehistorycznych stworzeń, jakie kiedykolwiek zostało zarejestrowane. Po drugie, w szerszej perspektywie, są niezbitym dowodem na to, że małe populacje są niezwykle narażone nawet na drobne zmiany środowiska.
Autor: Tomasz Wiślicki
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.