Do tragedii doszło w miejscowości Równe na Podkarpaciu. W nocy z 17 na 18 kwietnia pan Andrzej wyszedł na wieczorny spacer z psem Ricco, którego miał od niedawna. Ze spaceru wrócił tylko wystraszony pies. Rodzina była pewna, że pan Andrzej postanowił dłużej zostać ze znajomymi.
Czytaj także: Rodzice oszukiwali. Przedszkolny konkurs przerwany
Rano jednak nie wrócił, bliscy postanowili rozpocząć poszukiwania. Ciało 27-latka znaleziono w potoku nieopodal domu. Jak podaje "Fakt", przyczyną śmierci było utonięcie, a sekcja zwłok nie wykazała żadnych śladów walki czy obrażeń, które mogłyby świadczyć o udziale osób trzecich.
Nieszczęśliwy wypadek?
Z relacji tabloidu wynika, że przed tragedią Andrzej wstąpił do sklepu. Kupił tam papierosy i piwo. Jednak nie znaleziono przy nim ani portfela, ani telefonu.
Czytaj także: Polka pokazała dom za 1 euro we Włoszech [WIDEO]
Ojciec młodego mężczyzny nie wierzy w to, że ktoś celowo chciał mu zrobić krzywkę. Był lubiany przez znajomych i sąsiadów. Przypuszcza, że mógł poślizgnąć się na kładce, przez którą zazwyczaj przechodził, wyprowadzając psa.
Zawsze z niej korzystał (z kładki przyp. red.). Jeśli wpadł, mógł uderzyć o śliskie dno, wyłożone betonowymi płytami. Strumień płynie z góry i jest wartki. Pewnie porwał syna i kawałek przepłynął. Znaleźliśmy go zaczepionego o korzenie, gdzie jest trochę głębiej, ale woda tu ma może z pół metr - mówi cytowany przez "Fakt" ojciec pana Andrzeja.
Jesteśmy na początkowym etapie postępowania. Ta sprawa jest dokładnie wyjaśniana, każdy wątek jest szczegółowo badany. Trwa przesłuchiwanie świadków, nadal czekamy na szczegółową opinię z sekcji zwłok, w tym na wyniki dotyczące stanu trzeźwości - przekazała prokurator "Faktowi".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.