Tragedia miała miejsce 22 października 2020 roku w Gilowicach. Rodzina Rodaków szła poboczem do sąsiadów. Nagle wjechał w ciężarną 36-letnią Gosię i 3-letnię Laurę wjechało auto marki Hyundai.Gosia zmarła na miejscu, Laurę przetransportowano do szpitala w Krakowie, jednak odeszła 4 dni później.
Uważam, że mężczyzna powinien obronić rodzinę. Gdy patrzę na ich zdjęcie, przepraszam, że ich nie uratowałem. Od 14 miesięcy żyję w poczuciu winy - mówi cytowany przez "Fakt" wdowiec.
Biegły wykazał, że auto nie hamowało. Nie wiemy dlaczego. To jest zagadka, mój klient nic nie pamięta – mówi Jakub Staszkiewicz, obrońca lekarza, który prowadził hyundaia.
Krzysztof S. tłumaczył, że poraziły go promienie słoneczne, jednak później zmienił wersję zdarzeń, twierdząc, że pod koła wyskoczył mu pies. Jak relacjonuje dla "Faktu" pan Andrzej, 68-letni lekarz miał wysłać mu list z przeprosinami i propozycją zadośćuczynienia o wysokości 5 tys. zł. Mężczyzna nie zgodził się na sugestię sprawcy.
Gdyby była kara śmierci, wymierzyłbym mu - mówi zrozpaczony wdowiec z Gilowic.
Krzysztof S. zdaniem jego obrońcy również przeżywa tę sprawę jako osobistą tragedię. Na sali sądowej stwierdził, że to on powinien umrzeć. Kolejna rozprawa odbędzie się 13 stycznia. Lekarzowi grozi do 8 lat więzienia. Pan Andrzej czeka na sprawiedliwość razem ze swoją córką Ritą, która ocalała, bo nie szła wtedy z rodzicami.