Ciała ładowano "jak popadnie" tak, by każda trumna ważyła mniej więcej tyle samo. Średnią wagę ustalono na 80-90 kg. Praca przy zwłokach miała wyglądać "jak przy taśmociągu". Na dole prosektorium przerzucano ciała, na górze czekał polski ksiądz i rodziny.
Wchodzi Rosjanin i ciężki czarny worek rzuca pod ścianę. Niedbale, więc ten się osuwa. Kopie go raz i drugi, przeklinając przy tym pod nosem. Ktoś mu pokazuje karteczkę z nazwiskiem. "Czy wiesz, kogo kopiesz? To polski dowódca wojskowy!". Macha tylko ręką i odchodzi po kolejny worek z kolejnymi szczątkami... No właśnie, worek! Nie taki, jak na zwłoki, lecz przeznaczony na śmieci! - pismo cytuje relacje świadków wydarzeń w moskiewskim prosektorium.
Na dowód, że zwłoki Polaków były źle traktowane "wSieci" przedstawia fotografie. To zdjęcia wykonane między 12 a 22 kwietnia 2010 r. Tygodnik publikuje część. Większości z zdjęć ponoć nie da się pokazać.
*Autorzy artykułu utyskują nad sposobem traktowania rodzin. * "Najpierw wiele godzin przesłuchiwać, później okazywać fotografie fragmentów ciał, a wreszcie szczątki wyjęte z chłodni, wyliczają Marek Pyza i Marcin Wikło.
Artykuł ukaże się w poniedziałkowym wydaniu tygodnika.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.