30-letnia Kristen McMullen trzy tygodnie przed planowanym porodem zaczęła wykazywać objawy koronawirusa. Trafiła do szpitala z zapaleniem płuc wywołanym przez COVID-19.
Po czterech dniach kobieta została wypisana do domu i otrzymała antybiotyki. Jednak niecałe 48 godzin później McMullen z powrotem trafiła do szpitala przez trudności w oddychaniu.
Lekarze postanowili przeprowadzić cesarskie cięcie. Po porodzie kobieta przez kilka minut mogła potrzymać nowo narodzoną córeczkę. Niestety stan matki gwałtownie się pogorszył.
Trzymała ją przez krótką chwilę. Są dwa zdjęcia, na których trzyma Summer, a potem musiała trafić na OIOM, ponieważ miała komplikacje z oddychaniem - powiedziała ciotk kobiety, Melissa Syverson.
Kobieta z Florydy zmarła na COVID-19 kilka dni po porodzie
Kobieta musiała zostać podłączona do respiratora. Swoją córeczkę mogła oglądać jedynie na wideoczacie. Zaledwie kilka dni po porodzie kobieta zmarła. Lekarze uważają, że była zakażona wariantem Delta.
Bliscy Kristen McMullen twierdzą, że wraz z mężem od lat starała się o dziecko i marzyła o zostaniu matką. Jej mąż rozpoczął drugą pracę, by móc utrzymać córeczkę.
Zobacz także: Hipotezy odnośnie do tragedii w Antoninie. "Opieka była niewłaściwa"