Spotkanie posłów w hotelu poselskim zakończyło się interwencją straży marszałkowskiej. Jak poinformował "Super Express", w kwietniu 2024 trzech polityków tak głośno śpiewało piosenkę o Grzegorzu Braunie, że po służby zaczęli dzwonić mieszkańcy Warszawy.
Czytaj także: Tu mieszkają posłowie. "Klimat PRL"
Chóralne śpiewy roznosiły się po hotelu poselskim około godziny 2 nad ranem. Parlamentarzyści potwierdzili obecność na "rozśpiewanym spotkaniu" dodając, że "piosenka o pośle Braunie jest sejmowym hitem".
Imprezy w hotelu sejmowym. Tam od lat bywa wesoło
Co było hitem kilka lub kilkanaście lat temu? Były parlamentarzysta Stefan Niesiołowski przekazał nam, że "posłowie i senatorowie słuchali różnej muzyki". Chociaż polityk przyznaje, że "bywały większe i mniejsze imprezy", to jednak nikt nie musiał wzywać policji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były imprezy, większe, mniejsze, trochę balów, jesteśmy ludźmi. Imprezowaliśmy w partyjnym gronie, ale też w mieszanym towarzystwie. Ja nie pamiętam natomiast takiej akcji, żeby ludzie musieli policję wzywać. Do takich śpiewów nie dochodziło. Zresztą, gdybym wszedł do pokoju i zobaczył posła Mejzę, nie uczestniczyłbym w imprezie - mówi nam doświadczony parlamentarzysta.
Niesiołowski podaje też kilka przykładów głośnych imprez, które rozniosły się szerokim echem. W hotelu poselskim miała grać nawet... orkiestra!
Pamiętam, jak kiedyś dwóch posłów się upiło. Mieli podobno wyrzucić przez okno kobietę. Najciekawsza akcja, jaką pamiętam? Jeden z senatorów, mniejsza o nazwisko, podprowadził pod drzwi Józefa Zycha orkiestrę, która mu grała marsza żałobnego w nocy. Nie wiem po co, taki żart - tłumaczy Stefan Niesiołowski.
Hotel poselski to "miejsce baletów"?
Tadeusz Cymański potwierdza, że "hotel poselski to miejsce wielu baletów". Były parlamentarzysta Zjednoczonej Prawicy przyznaje jednak, że jego koledzy raz "trochę przesadzili".
- Hotel sejmowy to nie jest dom na pustkowiu. Ja trzymałem się zasady, że o 22:00 jest cisza nocna i tyle. Wydzieranie się nie jest dobrze postrzegane. Grzeczność i kultura jest istotna. Ja lubię śpiewać i biesiadować. Wskazane jest, żeby się trochę rozluźnić, posłowie muszą też się rozerwać - mówi nam Cymański.
Czytaj także: Tym jeżdżą posłowie. "Trzymam samochód, bo jest sprawny"
Naprawdę jesteśmy takimi samymi ludźmi, jak nasi wyborcy. Oczywiście, bywały różne biesiady. Z opowieści wiem, że szczególnie w pierwszym parlamencie było ciekawie, tam pojawiały się nawet wątki obyczajowe. Ale śpiew to oznaka zdrowia. Jednak - przegiąć nie wolno! - dodaje były poseł w rozmowie z o2.pl.
Tadeusz Cymański podaje też przykłady ciekawych imprez. Wielokrotnie parlamentarzyści w hotelu grali nawet na akordeonie.
Czasami miałem sytuacje, że ktoś nas napomniał, to wtedy siedzieliśmy cicho. Robiliśmy różne imprezy, nawet z akordeonem. Ja byłem świadkiem różnych scen i sytuacji, to naprawdę fajne wspomnienia. Generalnie spotykaliśmy się w gronie własnych klubów, ale odwiedzali nas też ludzie 'z zewnątrz' - kończy Cymański wyjątkowo 'śpiewnym' tonem.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl