Jak przypomina Paweł Buczkowski z Wirtualnej Polski, nowe przepisy, które weszły w życie w kwietniu br., poza wyjątkiem związanym z tranzytem, utrzymują zakaz wwozu do Polski z Ukrainy zbóż, cukru, suszu paszowego, nasion, chmielu, lnu i konopi, owoców i warzyw oraz produktów z przetworzonych owoców i warzyw. Nie można będzie wwozić także wina, wołowiny i cielęciny, mleka i przetworów mlecznych, wieprzowiny, baraniny i koziny, jaj, mięsa drobiowego, alkoholu etylowego, produktów pszczelich oraz "pozostałych produktów".
I choć z założenia takie działanie miało pomóc w rozwiązaniu tzw. kryzysu zbożowego, przysporzyło części rolników ogromne problemy. Wśród tych, którzy znaleźli się w dramatycznej sytuacji, jest Jakub Napierała z 6. edycji "Rolnik szuka żony". Dlaczego? Farmer z telewizyjnego hitu TVP sprowadzał z Ukrainy paszę dla zwierząt (głównie świń) w swoim gospodarstwie.
Rząd zamknął dostęp do wszystkiego. Są takie towary, których w Polsce produkuje się mało, a wykorzystuje bardzo dużo. Chodzi o śrutę słonecznikową czy suche wysłodki buraczane. Potrzebujemy ich na paszę hodowlaną dla świń i drobiu, do zbilansowania diet. W rządzie nie pomyśleli i z dnia na dzień zablokowali nam dostęp do tych surowców. Wylali dziecko z kąpielą! - irytuje się w rozmowie z "Faktem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jakub przyznał, że zapasy, które udało mu się zgromadzić, wystarczą maksymalnie na dwa tygodnie. A co dalej? Rolnik nie ukrywa, że jego oczom jawi się coraz bardziej dramatyczna sytuacja. Na horyzoncie zaczyna majaczyć bankructwo.
Można oczywiście sprowadzać śrutę i wysłodki z Ukrainy przez Słowację, ale to znacznie podbije cenę. Już teraz śruta skoczyła z 1500 na 1900 zł za tonę. Robi się chaos jak na giełdzie. (...) Powoli kończą się pieniądze. Widać, że rząd działa bez żadnych konsultacji z rolnikami. Powinien przestać się wtrącać w nasze sprawy, bo nic dobrego z tego nie wychodzi - podsumowuje wściekły na łamach tabloidu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.