We wtorek, 26 marca, około godz. 1:30 czasu lokalnego (godz. 6:30 czasu polskiego) most Francis Scott Key Bridge w Baltimore w amerykańskim stanie Maryland zawalił się do rzeki Patapsco.
Do katastrofy doszło, gdy w filar stalowego mostu kratownicowego uderzył statek towarowy Dali. Statek wyruszył z Baltimore o godz. 1 w nocy i płynął do Kolombo na Sri Lance. Według biegłych w zdarzeniu ucierpiało około 20 osób.
Czytaj więcej: Runął most w Baltimore. Nurkowie szukają ofiar katastrofy
Runął most w Baltimore. Pracownik portu zabrał głos
Portalowi o2.pl udało się porozmawiać z Alexandrem Dabrowskim, który od 18 września 2017 r. pracuje jako doker w porcie Baltimore. - Moi rodzice wyemigrowali z Polski w latach 80. Mój ojciec pochodzi z Zambrowa, a matka z Jasienicy. Pracuję jako doker w porcie Baltimore w międzynarodowym stowarzyszeniu dokerów - lokal 333 - wyznał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dodał, że w porcie Baltimore pracuje od 100 do 300 Polaków. - Może nawet więcej, jeśli uwzględnimy Polaków, których rodzina wyemigrowała dawno temu - stwierdził. - Zawalenie się mostu dotknęło nas bezpośrednio - podkreślił.
Przyznał, że na miejsce zdarzenia udał się jego kuzyn Marek, który przyjechał do USA w 2010 r. - Dopiero zaczął pracę w porcie i jest totalnie oszołomiony. Zadzwoniliśmy do siebie z samego rana. Nie mogliśmy w to uwierzyć. To jak koszmar - wyznał Alexander Dabrowski.
W zasadzie straciliśmy już pracę, pracujemy zasadniczo jako wykonawcy. Pracujemy na statkach, a ponieważ statki nie będą wpływały, nie ma dla nas pracy. Każdy składa wniosek o zasiłek dla bezrobotnych, ale to da nam tylko około 300 dolarów. Mamy nadzieję na federalną rekompensatę. Przedstawiciele naszego związku (przewodniczący i wiceprezes) ciężko pracują, aby nam pomóc - dodał.
Przyznał także, że pracownicy portu mają nadzieję, iż w pomoc zaangażuje się rząd. - A nasz związek (lokalny numer 333 w I.L.A) spróbuje pomóc z środków finansowych, którymi dysponują - zaznaczył Alexander Dabrowski.
Mężczyzna podkreślił, że on i jego bliscy nie mogą uwierzyć, że to, co się stało jest prawdą. - Tyle nocy i dni w pracy spędziliśmy patrząc na ten most. To był punkt orientacyjny, był częścią naszego domu. Wszyscy moi przyjaciele i rodzina wciąż nie mogą w to uwierzyć. Nie wydaje się to realne - wyznał w rozmowie z o2.pl.