Wandale zostaną zidentyfikowani w bardzo prosty sposób. Oto bowiem każdy turysta, zanim zacznie pokonywać górę, musi się zarejestrować. W przypadku większości będzie jeszcze łatwiej. Moc amatorów wspinaczki, zostawiających po sobie napisy na znakach i pomnikach, nawet nie ukrywa swojej tożsamości. Piszą wyraźnie swoje imię i nazwisko, poprzedzone zdaniami w stylu „Byłem tutaj”.
Regularne czyszczenie trasy nie przynosi żadnych efektów. Zmywanie podpisów jest syzyfową pracą, ponieważ na miejscu poprzednich zaraz pojawiają się nowe. W 2015 roku liczba turystów wspinających się z tybetańskiego regionu Tingri wynosiła 40 tys., pomimo wcześniejszego trzęsienia ziemi, które nawiedziło Nepal. W tym roku może ich być nawet dwa razy więcej.
To nie pierwszy raz, kiedy Chiny próbują zaradzić nielegalnemu podpisywaniu się na atrakcjach turystycznych. Jak czytamy w Telegraph, w 2014 roku część Chińskiego Muru została specjalnie wydzielona na autografy. Mimo to nadal pojawiają się śmiałkowie, którzy chcą się podpisać tam, gdzie jeszcze nikt tego nie zrobił.
Autor: Paulina Kwiatkowska
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.