Na dojście do szkoły nie ma innej drogi. Żeby przetransportować swoje dzieci, ich ojcowie umieszczają je w dużych plastikowych workach. Następnie zawiązują całą torbę tak, aby nie dostała się do niej woda. Po tym ciągną je za sobą przez rzekę Nam Chim, którą muszą pokonać.
Sytuacja pogarsza się w czasie pory deszczowej. Duże ulewy w Wietnamie powodują, że poziom wody podnosi się, przez co budowane w porze suchej mosty z bambusu są zalewane. Dzieci do szkoły mogą dostać się też z pomocą tratw, jednak jest to zbyt niebezpieczne. Pod wpływem silnego nurtu, łódki mogą się wywrócić. Jedynym wyjściem pozostają dlatego tylko plastikowe torby.
Ostrzegaliśmy mieszkańców przed ryzykiem związanym z podróżowaniem z plastikowymi torbami, ale z drugiej strony szybko płynąca woda może zmieść tratwy, więc rodzice nie mają innej możliwości przewiezienia do szkoły swoich dzieci – powiedział Vang A Po, przewodniczący gminy Na Sang.
Ryzykowny sposób pokazuje nagrany film. Na wideo widać, jak siedzący w dużym plastikowym worku chłopiec, czeka na bycie zamkniętym. Gdy jego ojciec już to zrobi, następnie przechodzi z nim na drugi brzeg strumienia. Po dotarciu na przeciwną stronę dzieci muszą przejść jeszcze pięć godzin w dżungli, zanim dotrą do szkoły - donosi mirror.co.uk.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.