Pracowników lotniska zaniepokoiła "podejrzana zawartość" bagażu. W czasie prześwietlenia torby promieniami rentgenowskimi zobaczyli coś, co wyglądało jak granat ręczny - poinformował "Independent".
Natychmiast ewakuowano podróżnych. Ogłoszono alarm i zamknięto jeden z terminali lotniska. W tym czasie funkcjonariusze ostrożnie badali zawartość torby.
Właściciel wykręcał się od odpowiedzi. W czasie rozmowy z policją powiedział tylko, że przewozi "techniczne rzeczy".
Dopiero po godzinie się wyjaśniło. Po dochodzeniu z udziałem pirotechników w końcu okazało się, że rzekomy granat był tak naprawdę wibratorem, który 31-latek kupił swojej dziewczynie. Policja przypuszcza, że z powodu zażenowania nie powiedział o tym od razu.
Mógł kontynuować podróż. Zdenerwowanemu mężczyźnie pozwolono kontynuować podróż wraz z prezentem dla partnerki, a terminal został ponownie otwarty.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.