Najemnicy znani między innymi z Syrii dostali nowe zadanie. Mają ochraniać Nicolasa Maduro kurczowo trzymającego się władzy w ogarniętej chaosem Wenezueli. Pierwsze informacje na ten temat podała agencja Reutera, która powoływała się na trzy niezależne źródła. Później wiadomość potwierdził jeszcze "The Guardian".
Rosyjskich wysłanników może być nawet 400. Tak twierdzi Jewgienij Szabajew, rozmówca brytyjskiego dziennika, lider paramilitarnej grupy Kozaków, człowiek doskonale zorientowany w środowisku prywatnych żołnierzy. Jest on również jednym ze źródeł, na które powołuje się Reuters.
Grupa Wagnera miała pojawić się w Wenezueli w ostatnich dniach. Po drodze z Rosji mieli zatrzymać się w Hawanie. Są też informacje, że pewna grupa najemników przyleciała już kilka miesięcy temu, a teraz dołączyli do nich kolejni.
Władze w Moskwie oficjalnie zaprzeczają, by wiedziały cokolwiek na ten temat. Trudno jednak podejrzewać, że kilkuset rosyjskich najemników wyrusza do Wenezueli z własnej inicjatywy. Tym bardziej, że Grupa Wagnera działała wszędzie tam, gdzie Rosjanie angażują się na świecie. Najemnicy aktywnie uczestniczyli w rosyjskich operacjach w Syrii.
Rosja twardo stoi za Nicolasem Maduro. Stany Zjednoczone z kolei popierają lidera opozycji Juan Guaido, który ogłosił się tymczasowym prezydentem. Rosjanie i Chiny skrytykowały USA za mieszanie się w wewnętrzne sprawy Wenezueli. Rosjanie sami jednak mocno angażują się w Ameryce Południowej. Udzielają Maduro pożyczek, wspierają go również militarnie. W Wenezueli ma powstać rosyjska baza dla bombowców strategicznych przeznaczonych do przenoszenia broni jądrowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.