10 lat w jednym miejscu pracy to dużo. Wiem coś na ten temat, sama niedawno obchodziłam swoje 10-lecie w TVN Style. To na pewno skłania do poważnych i perspektywicznych refleksji, do pomyślenia nad tym, czy to dobra droga, czy warto nadal to ciągnąć i w jakim kierunku. Sama od jakiegoś czasu zastanawiam się, co dalej, bo dziennikarstwo w formie, jaka jest lansowana w mainstreamie, coraz mniej mnie interesuje i naprawdę rozumiem rozterki kolegów i koleżanek.
Tak to bywa w czasach medialnej rewolucji. Bywa, że rewolucja zjada własne dzieci. Niedawno zrobiono badania, w których wyszło, że już więcej niż 1/3 dziennikarzy czuje się niepewnie w zawodzie. Że redakcje prasowe powoli stają się przeszłością. Ludzie, bez względu na to, czy w gazetach, telewizji czy radiu, są bardzo zmęczeni, niedocenieni, coraz gorzej opłacani i sfrustrowani. To nie sprzyja ani rozwojowi ani podwyższaniu jakości pracy, kreatywności czy budowaniu własnej marki. Wszystko dołuje, poziom pracy też.
Świat medialny już przechodzi do internetu. Tego przez lata traktowanego po macoszemu medium, w którym teraz szuka się sławy i pieniędzy.
Krzysztof Gonciarz, gwiazda YT i marka medialna, zebrał właśnie pieniądze od swoich fanów i będzie od nich dostawał co najmniej 17 tysięcy złotych miesięcznie. Wszystkim opadły szczęki. To pieniądze dla wielu pracujacych w mediach tradycyjnych już nieosiągalne; tyle dostaje, w dobrym razie, zasuwający 24 h na dobę naczelny miesięcznika/szef działu.
Pamiętajmy, kiedyś płaciło się za tekst w tysiącach, dzisiaj płaci się w setkach złotych. Czasy się mocno zmieniły. A tutaj „tylko” jakiś koleżka z netu załatwia sobie miesięczną pensję od fanów/ widzów. To znak czasów, a Gonciarz pokazał, gdzie jest przyszłość… także ta finansowa. Teraz ewidentna, kontrowersyjna, ale przynajmniej jakaś na tle coraz bardziej jednakowych i bezmyślnych twarzy, gwiazda telewizji idzie do internetu.
Kuźniara można kochać albo nienawidzić, ale nie sposób go nie znać. To, jakie emocje wzbudza, jest jego kapitałem, bo dzisiaj to one decydują o tym, jaką jesteś medialną marką. Nikt tak nie wkurzał jak Kuźniar. Na pewno nie jest nijaki, płaski, bez własnego zdania i nie mówi tylko tego, co podaje mu wydawca na słuchawce. Na pewno bywa niepokorny.
Czy męczył się przez rok w DDTVN? Nie wiem, na pewno to było jakieś wyzwanie, inny rodzaj pracy w zespole i zmasowanego kontaktu z widzem. Może nie za bardzo maskował, że jednak się męczył, przeskakując od jajecznicy, przez grzybicę stóp, do rozmowy z gościem. To na pewno jest wyzwanie i zawsze szczerze podziwiam tych, którzy potrafią być tak elastyczni. Może Jarek tego nie potrafił tak elegancko jak koledzy, tego nie wiem. Może po prostu tęsknił za tym, żeby się spełniać zawodowo znacznie bardziej? Budować swoją markę? Każdy ma do tego prawo.
Czy włączę na jego program w sieci? Pewnie tak, przynajmniej na początku. Mam szczerą nadzieję, że podkręci ostro przynudzających tam kolegów. Bo internet to ostre pole walki dla niegdysiejszych telewizyjnych gwiazd przyzwyczajonych do innego trybu pracy. Przynudzanie i straszliwe gadulstwo Lisa albo zbyt wielka niszowość Szymona Majewskiego to pokazują. Czasem trzeba mieć nad sobą szefa, wydawcę, kogoś, kto na nasze medialne i radosne produkcje spojrzy z boku….
Inaczej nie da się oglądać. Kuźniar w sieci sam sobie jest szefem, więc powinien dać radę. Oby dał.
Koledzy i koleżanki dziennikarze, kibicujmy mu bez względu na to, czy go lubimy czy nie. Jeśli jemu się uda, to będzie znak, że jest miejsce, w którym można się spełniać i że nie musi to być ani duszna redakcja gazety czy telewizja…
Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2.pl
*Teraz serce internetu w jednej aplikacji. *Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.