Rząd PiS proponuje to, co powinno być już uchwalone od dawna: podwyżki płac dla ludzi władzy. Może nigdzie na świecie praca premiera czy prezydenta nie jest najbardziej opłacalna, ale u nas, w porównaniu z wieloma pensjami dyrektorskimi, zwykłych informatyków, ludzi mediów, inżynierów, ludzi korporacji pieniądze zarabiane w polskim rządzie były wręcz karykaturalnie niskie.
Wysokość pensji premiera czy prezydenta była genialnym powodem do wstydu i dowcipów, to fakt. To prowokowało do krętactw, wzbudzało niedowierzanie i sugerowało, że państwowi urzędnicy zarabiając tak mało w stosunku do odpowiedzialności za swoje decyzje, muszą gdzieś „dorabiać na boku”. Nareszcie płace będą wyższe a praca dla dobra Polaków i Polski nie będzie kojarzyła się z desperacją i negatywną selekcją. Fajnie.
Tylko dlaczego wybrano taki właśnie czas? I dlaczego mam niejasne wrażenie, że nie wszyscy na tę podwyżkę zasłużyli? Bo nie wiem, dlaczego i za co ma podwyżkę dostać pani minister oświaty Zalewska? Za koszmarną wpadkę z pogromem kieleckim i pogromem w Jedwabnem? Dlaczego podwyżkę ma dostać opętany przez kolorowe kredki w kolorach LGBT oraz rysowane kwiatki minister Błaszczak, któremu z gejami i straszliwa poprawnością polityczną kojarzy się już wszystko? A minister Szyszko, który chce wyrżnąć wszystko, co się tylko da i ma nieporządek w finansach? A minister Macierewicz za co? Za próbę narzucenia woli powstańcom warszawskim? Nazwiska można mnożyć…
Co prawda można zapytać, jak do tych podwyżek ma się to, jak szczuto publicznie i z rozmysłem obywateli na sędziów z TK, którzy podobno tak dużo, za dużo przecież i to za nic zarabiają… Co prawda można zapytać, jak to się ma do niedawnego hejtu na minister Bieńkowską z PO, która jakiś czas temu wyśmiewała właśnie żenująco niskie pensje rządowe…
Można też zapytać, co takiego wielkiego i chwalebnego zrobili ci ministrowie, żeby dostać podwyżki i dlaczego podwyżki nie dostały np. strajkujące niedawno bez wygranej pielęgniarki z CZD potraktowane ostro z buta przez ministra zdrowia? Jak to się ma do kosmicznie niskich zasiłków pielęgnacyjnych, których podwyżkę obiecywano w kampanii i jakoś o tym zapomniano? No i na usta ciśnie się pytanie o to, jak to wszystko się ma do tego, że emeryci dostali… 5 złotych podwyżki. Aż pięć...
Rozumiem jednak, że owo nagle wzbogacone rządowe „koryto plus” jest wyłącznie dla dobra Polski, honoru Ojczyzny i dobrej zmiany… Może to jednak przejaw czegoś, o co w najśmielszych snach tej opcji politycznej nie podejrzewałam, czyli surrealistycznego poczucia humoru? Może oni naprawdę mają, przepraszam za wyrażenie, ale jakieś jaja?
Jest na liście płac też pierwsza dama… Owszem, każda dotychczasowa pierwsza dama musiała radzić sobie sama, a niektóre z nich, jak Jolanta Kwaśniewska, zostały zmuszone do zostawienia na kołku kariery i firmy, były ewidentnie stratne przez ambicje polityczne swoich mężów i pewnie dlatego one też mają dostać zaległą pensję. Dobry ruch, zasłużyły, bo zrobiły wiele dobrego dla ludzi, wizerunku Polski i dla kobiet w Polsce…Pierwsza dama powinna mieć pensję, nie być tylko kolorowym dodatkiem, na utrzymaniu swego męża, tym bardziej, że każda z nich pracuje.
A Agata Duda? Na stronie internetowej prezydenta można sobie poczytać, co robi Agata Duda i rzeczywiście robi sporo, w mediach o tym oczywiście nie ma nic, poza kolejnymi zachwytami nad kreacjami pierwszej damy. Wydaje mi się jednak, może naiwnie, że jeśli bierze się za coś pieniądze, a pomysł ten pewnie wejdzie w życie od września a więc Agata Duda dostanie swój przelew, to może wypadałoby zabrać się za bardziej publiczną działalność? Powiedzieć coś głośno w jakiejś ważnej sprawie? No chyba, że milczenie pierwszej damy zostało właśnie publicznie wycenione na 13540 złotych brutto. Jak myślicie, czy to dużo? Pewnie znalazłoby się sporo chętnych do milczenia za takie pieniądze…
Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2.pl
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.