Zaiste potworne. Dziennikarki portali, same zapewne ikony mody, urody, wdzięku, tudzież stylu, pisały min.:
Gdy przyszła kolej na wystąpienie w spódnicy, premier zaliczyła koszmarną wpadkę. Na jej nogach można było zauważyć wyraźne ślady po podkolanówkach. Szydło kilka godzin wcześniej musiała mieć na sobie skarpety z mocną elastyczną gumką, co oczywiście nie umknęło uwadze fotoreporterów.
Dziennikarka śledcza portalu Jastrząbpost idzie dalej i rezolutnie zauważa:
Spotkanie w Warszawie, chociaż przebiegło w miłej atmosferze, pozostawiło stylowy niesmak. Na szczęście Beata Szydło będzie miała okazję poprawić niedociągnięcia już 22 czerwca, bowiem wtedy w Berlinie odbędzie się kolejna konsultacja międzyrządowa.
Podobnie pisały inne portale. Szok, przerażenie, wpadka roku. Zupełnie jakby ważne było wyłącznie to, bo tylko to przedostało się do opinii publicznej, co ma na sobie kobieta polityk. Jakby specyficzny styl jednej z najsilniejszych kobiet świata, Angeli Merkel, który trudno uznać za kipiący seksem albo modny, czy wcześniejsze stylistyczne i awangardowe popisy Margaret Thatcher niektórych mediów niczego nie nauczyły. Przy okazji wielbiciel ploteczek może jakimś cudem zauważył, że Niemcy mają nawet prezydenta i że był on w Polsce Ale podejrzewam, że nie skupiło to na dłużej uwagi fana ploteczek z alkowy celebrytów.
Ważne jest to, że premier Polski miała na nogach ślady po skarpetkach. Tylko to. Nie jest mi może politycznie po drodze z panią premier, ale wydaje mi się, że należy się jej szacunek, choćby ze względu na sprawowane stanowisko oraz na to, że jest kobietą harującą ciężko dzień w dzień. Przykładanie do niej tych samych norm, jak do celebrytki, która pół dnia spędza przed lustrem strojąc się, czesząc i malując, by drugie pół dnia spędzić na wyglądaniu przed obiektywami kamer paparazzi, jest zwyczajnie niesprawiedliwe i głupie. Świadczy źle nie o niej, ale stanie umysłu osób, które robią z tego newsa.
Szydło, o ile mi wiadomo, nie startuje w wyścigu celebrytek na najlepszą stylizację miesiąca i modne „ałtfity w printy”. Rozumiem, że jest sezon ogórkowy i nawet news o śladach po skarpetkach na nogach się klika, ale są chyba jeszcze jakieś granice. Piszę o tym, dlatego także, że niedawno w Stanach przetoczyła się dyskusja o tym, co powinna, a czego nie powinna zakładać kandydatka na prezydenta, Hillary Clinton. Czy żakiet Armaniego jest OK, czy jednak nie, czy sukienka niebieska, czy jednak zielona, i czy powinna zawsze występować w makijażu i doskonale ułożonej fryzurze.
Większość normalnych obywateli nie ma zielonego pojęcia o tym, ile czasu zabiera kobiecie pełniącej funkcje publiczne i rozpoznawalnej osiągnięcie efektu, który byłby akceptowalny przez media, jej kolegów po fachu i nie kwalifikował jej jako potencjalnej pacjentki terapii psychologicznej albo zakładu zamkniętego. Bowiem kobieta, która jest bez makijażu - maski, wygląda blado (czyli normalnie), na nieuczesaną, niezbyt odprasowaną na pewno jest w depresji, nie dba o siebie, nie uprawia seksu, jest niemodna i pewnie zła.
Zobaczcie, jak komentowane są zdjęcia paparazzi znanych osób bez zwyczajowego makijażu czy pełnej stylizacji. Groza. Nic tylko się powiesić. A jeśli owa kobieta założyła jakiś ciuch dwa razy, ani chybi coś tu nie gra, może mąż ją bije, no chyba, że jest to Kate Middleton. Ona jedyna ma prawo - według mediów robionych nota bene przez kobiety dla kobiet (cóż za ironia losu…) - założyć coś dwa albo nawet i trzy razy… Co prawda, na szczęście, większość odbiorców mediów już wie, że tak zwane „naturalne” zdjęcia gwiazd, wzbudzające niemal orgiastyczną akceptację, to efekt specjalnego, trwającego długo makijażu i nie ma się co oszukiwać, że taka Taylor Swift czy inna gwiazda pokaże się nam naprawdę saute, bo skazałaby się na straszne komentarze…
Świat długo nie będzie gotowy na manifesty w stylu piosenkarki Alicii Keys, która ostatnio apeluje o to, aby kobiety przestały się malować i poczuły „wolne”. Ona sama niedawno odkryła, że bez makijażu czuje się inną kobietą, czuje się sobą, kimś, kto jest prawdziwy, a nie sztucznie wykreowany. Nie chcę być złośliwa, ale idę o zakład, że długo w swoim postanowieniu niemalowania się nie wytrwa.
*Ludzie i media jej na to nie pozwolą. *Dopóki będziemy oceniać kobiety niemal wyłącznie po wyglądzie, po tym, co mają na sobie, ile ważą i czy skarpetki odcisnęły ślad na ich nogach, będziemy skazane na ukrywanie się maskami… Kiedyś szminka na ustach naprawdę była jak oręż w walce o równe prawa, dzisiaj w towarzystwie ton kosmetyków, „bez których nie możesz wyjść na ulicę”, jest niestety kolejnym kajdanem, który uciska kobiety coraz mocniej. Modowe i urodowe blogerki, mające realny wpływ na postrzeganie świata przez wiele osób, z dumą prezentują filmiki, na których nakładają na swoje twarze po kilka albo i kilkanaście warstw makijażu. Bez tego nie wychodzą z domu.
W mediach w Stanach przetoczyła się z okazji przeglądu garderoby i zdjęć z kampanii wyborczej Hillary Clinton. Dyskusja o tym, czy przykładanie tej samej normy do aktorki z rozdania Oskarów, która na wielkie wyjście przygotowuje się kilka dni i kobiety polityka, która nie ma czasu na bycie ładną laleczką, jest uczciwe. Tym bardziej, że sama Hillary Clinton ma zdrowe podejście zarówno do siebie, jak do swego wyglądu.
I uznano, że nie jest. Że ktoś taki jak ona, kobieta na poważnym stanowisku, która sporo pracuje, nie musi być perfekcyjną cały czas. Że ma prawo do tak zwanych „wpadek”. Bo jest człowiekiem, kobietą, powinna być rozliczana z tego, co robi, mówi, i czy potrafi myśleć, czy jest przygotowana do swej pracy i nie może dać się zwariować mentalności rodem z kolorowej gazetki czy plotkarskiego portalu.
Mężczyzn tak łatwo z modnego wyglądu, fryzury czy zarostu nie rozliczamy, a gołym okiem widać, że paru znanym i pokazującym się publicznie panom stylista by się przydał. Także fryzjer, protetyk czy dentysta. Co nie zmienia faktu, że dziennikarki śledcze z portali o ploteczkach będą, jak owa kania dżdżu wyczekiwały pewnie na 22 czerwca i rzucą się jak szczerbaty na przysłowiowe suchary na zdjęcia łydek premier Szydło, której naprawdę należy współczuć takiego zainteresowania mediów. Ale zanim owe orły dziennikarstwa pójdą do pracy czy nawet wyrzucić śmieci, nałożą kilkanaście warstw makijażu i „siekną sobie” niejedną kreskę. Na zdrowie.
Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.