36 lat temu rozpoczął się strajk, dzięki któremu mieszkamy teraz w wolnym i demokratycznym kraju, bez zaprzyjaźnionych radzieckich wojsk, a ja piszę tekst, jaki chcę i o czym chcę do wolnego medium. Po 36 latach organizatorzy i uczestnicy owego historycznego strajku są podzieleni między sobą, a Lechowi Wałęsie wielu odmawia nazywania go Bohaterem i z lubością wylewa na niego wiadra ohydnych pomyj, nazywając agentem i zdrajcą.
Powinniśmy dzisiaj z dumą pamiętać o tych, którzy ten strajk, z autentycznym a nie wirtualnym narażeniem życia zaczęli, to Jerzy Borowczak, Bogdan Borusewicz, Bogdan Felski, Ludwik Prądzyński oraz Wałęsa. Trzeba było mieć wielki charakter, siłę i determinację, aby w tych szarych i złych czasach powiedzieć „dość”. Trudno to dzisiaj zrozumieć tym, których największym i spędzającym sen z oczu problemem jest, czy założyć rurki albo dzwony albo wypić latte sojowe, a może jednak na krowim mleku albo gdzie spędzić modny wieczór.
Wiem, specjalnie prowokuję i spłaszczam, ale dobrze wiemy, że takie dylematy życiowe i robienie z nich cnoty w dzisiejszych czasach, pokazywanie jako wzoru zachowania, doprowadzają do tego, że nikogo specjalnie nie obchodzi to, co robimy z naszą tradycją i pamięcią historyczną. Szczerze? Mam wrażenie, że tak naprawdę to mamy gdzieś naszych bohaterów i tradycję historyczną, używamy jej jak sprzedajnej panny, wycieramy się nią jak jakąś ścierką, ulegając chwilowym porywom tak zwanego „patriotyzmu”, sterowanym przez media, które coraz częściej pod hasłem „historia” robią nam wodę z mózgu.
*Dla pokolenia zbieraczy lajków na fejsie i followersów na Instagramie Wałęsa, dzięki któremu między innymi żyją w miarę normalnym kraju i mogą mieć marzenia, *jest dzisiaj śmiesznym i dziwnym starszym panem, którego czasem pokazują w telewizji. Do tego doprowadziliśmy. Do braku szacunku dla naszych prawdziwych bohaterów, którego nikt się nawet dzisiaj nie wstydzi.
I właśnie wczoraj, w rocznicę rozpoczęcia strajku, którego ideą było przywrócenie szacunku słowu „Polska”, pojawiła się informacja o tym, że będzie można sobie kupić ni mniej, ni więcej, ale kij baseballowy z logiem Polski Walczącej, wizerunkiem małego powstańca czy husarii.
Staram się nie zauważać sprostytuowania logo Polski Walczącej na wszelkich gadżetach z okazji Powstania, na tych koszmarnych koszulkach, breloczkach, kubkach, torbach czy zeszytach… Staram się pojąć ów fenomen noszenia bez obciachu opasek z tym logo albo z literami AK. Sprowadzenie czegoś, za co można było zginąć, stracić życie naprawdę, a nie w komputerowej grze, do roli modowego, sezonowego gadżeciku, który na chwilę zrobi z ciebie „prawdziwego patriotę”. Jednak trudno mi pojąć zamieszczenie loga Polski Walczącej na kiju baseballowym, który, jak wiemy, nie służy w Polsce do gry w żadna grę poza tą uliczną. U nas przedmiot ten służy do bicia ludzi. Bawią się nim narodowcy i kibole, widzimy to m.in. w dniu 11 listopada.
Czyli teraz można sprawić komuś manto w duchu iście patriotycznym, a jak się kogoś w szale patriotyzmu i miłości ojczyzny zabije, to pewnie zostanie poległym, czy tak? Czy dobrze rozumiem? To jest na serio? Dostać w głowę husarią albo mieć przetrącony kręgosłup Małym Powstańcem… takie rzeczy tylko u nas.
Czy nie wypadałoby w imię szanowania patriotyzmu właśnie, zastopować jakoś wreszcie tych, którzy chamsko, w imię patriotyzmu, a tak naprawdę w imię zarabiania pieniędzy na biednych „patriotach” robią z naszej tradycji, historii sprzedajną i tanią dz…ę, z którą każdy może zrobić wszystko, co chce i może spokojnie być bezkarnym? Bo flaga, bo symbol historyczny, jest własnością mitycznego suwerena, więc jak będzie chciał nim ozdobić papier toaletowy albo prezerwatywy, to w imię miłości Ojczyzny ukochanej, ozdobi i zarobi na tym kupę kasy. Bo tu o kasę chodzi, a nie Polskę, zapewniam.
Czy to nie jest tak, że łatwo i chętnie manifestuje się miłość Ojczyzny, pozuje z flagą albo zniczem na zdjęciu, zmienia profilowe zdjęcie na fejsie, ale kiedy przychodzi do powiedzenia stop tym, którym w głowie nie Polska, ale kasa fiskalna, to chęci do chronienia patriotyzmu jakby maleją? Na tym polega ten patriotyzm, o który walkę zaczęli w Stoczni? Jeśli tak, to ja chrzanię taki patriotyzm.
Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.