Mniejszość rosyjska w Berlinie jest oburzona. Także media w Rosji zarzucają niemieckiej policji bierność, a tamtejszym mediom zmowę milczenia. Serwis epochtimes.de uzyskał oficjalne oświadczenie policji. Śledztwo trwa, choć brak informacji potwierdzających wersję dziewczynki.
Jakie są fakty? Wiadomo, że 11 stycznia policja dostała zgłoszenie o zaginięciu 13-latki. 36 godzin później dziewczynka odnalazła się. Twierdziła, że "porwali ją Arabowie". Mówiła, że zabrali ją do jakiegoś mieszkania i zasłonili oczy. Tam spędziła noc. Przez ten czas miała być wielokrotnie gwałcona. Opowiedziała, że wypuszczona następnego dnia w obcej dzielnicy zadzwoniła do rodziny od obcych ludzi.
Ulica zareagowała, nim potwierdzono prawdziwość jej słów. Na wieść o rzekomym gwałcie na dziewczynce mieszkający w Berlinie Rosjanie zaczęli protestować.
Jako kolejni zareagowali neonaziści z NPD. Zaczęli organizować w Berlinie pikiety i głosić, że "imigranci gwałcą dzieci". Podczas manifestacji mikrofon oddali kuzynce zgwałconej Rosjanki.
Rodzina dziecka planuje pozwać policję. Chodzi o sposób, w jaki mundurowi mieli potraktować nastolatkę podczas przesłuchania. Mała Rosjanka była ponoć wyśmiewana, zarzucano jej kłamstwo i zmuszano, by zmieniła zeznania. Ostatecznie miała zemdleć. Przesłuchanie odbyło się ponoć bez udziału prawnika czy członków jej rodziny. W rękach skarżących jest podobno raport lekarski potwierdzający, że 13-latka była zgwałcona.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.