Kapitan Wołoszyn miał zastrzelić się w rodzinnym mieście Mikołajów. Policja w takich sytuacjach zwykle nie rozpoczyna śledztwa z paragrafów dotyczących morderstwa. Tym razem jest inaczej. Ukraińscy śledczy już prowadzą dochodzenie - podaje "The Independent".
Rosja o zestrzelenie Boeinga w lipcu 2014 roku oskarżyła Wołoszyna. Był on pilotem w ukraińskich siłach powietrznych, latał na samolotach Su-25. Po katastrofie pasażerskiego lotu oznaczonego symbolem MH17 Moskwa twierdziła, iż to on strącił z powietrza Boeinga 777, na pokładzie którego zginęło 298 osób. Samolot leciał z Amsterdamu do Kuala Lumpur.
Holenderskie śledztwo potwierdziło jednak, że Rosjanie kłamią. Maszyna została zestrzelona w obwodzie donieckim z rosyjskiego systemu rakietowego Buk. Śledczy ujawnili zapis wideo z wyrzutnią, którą z terytorium Rosji przewozili rebelianci na wschodzie Ukrainy. Jednocześnie Kijów opublikował podsłuchane rozmowy telefoniczne między separatystami a rosyjskimi dowódcami zaraz po zestrzeleniu MH17. Wynikało z nich, że maszynę pomylono z samolotem wojskowym.
Wkrótce po ataku na cywilny samolot zestaw Buk wrócił do Rosji. Holenderscy prokuratorzy (wiele ofiar pochodziło z tego kraju) ustalili, że po drugiej stronie granicy brakowało w nim jednej rakiety. Kiedy był przewożony na terytorium Ukrainy kontrolowane przez separatystów, w zestawie Buk był komplet rakiet.
Władysław Wołoszyn prowadził 33 misje bojowe przeciw rebeliantom. Po odejściu z wojska był szefem lokalnego lotniska w Mikołajowie. Kreml do tej pory zaprzecza, by Rosja miała związek z zestrzeleniem malezyjskiego Boeinga.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.