To złe wieści dla nierzetelnych importerów. Obecnie akcyza wynosi 18,6 proc. wartości samochodu o pojemności silnika powyżej dwóch litrów. Dlatego handlowcy, ściągając duże auta z zagranicy, potrafili celowo zaniżać ich wartość. Senacki projekt ma na celu zmniejszenie pokus sprzedawców do zaniżania cen samochodów, a także ograniczenie strat w budżecie. Pomysłodawcy zmian - senatorowi PiS Grzegorzowi Peczkisowi - zależało na tym, aby ograniczyć ten proceder. Do jego inicjatywy dołączyło się Ministerstwo Finansów.
Szykują się radykalne zmiany. Ministerstwo zauważyło, że system działający od 2008 roku jest nieefektywny. Zapowiedziało więc przygotowanie nowego podatku. Tym razem ma być uwarunkowany pojemnością samochodów i emsją spalin. Według Peczkisa stawki mają być zróżnicowane: inne dla pojemności 1000, 1500, 2000 cm sześciennych i tak dalej. Normy emisji spalin również będą istotne: posiadacze mniej ekologicznych aut mogą zapłacić więcej. Dla senatora to jedyny sposób na to, by podatek nie zależał od czynnika ludzkiego.
To bardzo dobry pomysł. Podatek ma poprawić bezpieczeństwo i stan aut, którymi jeżdzą Polacy oraz przyczynić się do poprawy stanu środowiska naturalnego - komentuje dla "Gazety Prawnej" Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Na ostateczny projekt trzeba jednak poczekać. Ministerstwo Finansów będzie potrzebowało około trzech miesięcy na jego dopracowanie. Po zmianach zasady naliczania opłaty mają być prostsze. Dodatkowo posiadacze nowych samochodów o małej pojemności nie powinni zapłacić więcej, niż przed reformą. Według pomysłodawców projektu obecna akcyza jest niesprawiedliwa i może zachęcać do fałszerstw. Dzięki zmianom Polska dotrzyma kroku innym państwom UE, w których obowiązują podobne "podatki ekologiczne".
Autor: Mateusz Kijek
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.