Oczywiście, Wielka Brytania, jak każdy inny kraj, jest niezależna jeśli chodzi o planowanie instalacji militarnych. Ale w kontekście narastających napięć militarnych i politycznych na świecie oświadczenia o chęci zwiększenia obecności wojskowej w krajach trzecich mają skutki odwrotne do zamierzonych, destabilizują i prawdopodobnie mają charakter prowokacyjny - powiedziała rzeczniczka rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych, Maria Zacharowa.
Moskwa zareagowała mocno, ale z opóźnieniem. Minister obrony Wielkiej Brytanii Gavin Williamson ujawnił w końcu grudnia 2018 roku, że Londyn zamierza zbudować dwie nowe bazy wojskowe w ciągu kilku lat po brexicie.
Williamson nie podał szczegółów, jednak zdradziły to media. "Sunday Telegraph", któremu minister udzielił wywiadu napisał, że rozważane są pod tym kątem Brunei i Singapur w Azji oraz Gujana i zależna od Brytyjczyków wyspa Montserrat na Karaibach.
Rosjanie oskarżają Brytyjczyków, że zdestabilizują sytuację na świecie. Podkreślają, że nie zamierzają się bezczynnie przyglądać realizacji planów Londynu - podaje Reuters.
W przypadku jakichkolwiek środków stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa Rosji lub jej sojuszników, nasz kraj zastrzega sobie prawo do podjęcia odpowiednich działań odwetowych - ostrzegła Zacharowa.
Niedawno świat obiegła wiadomość o budowie nowej bazy Rosji. Moskwa dostała zgodę Wenezueli na instalacje dla bombowców zaprojektowanych do przenoszenia broni jądrowej. Przeciw obecności wojsk rosyjskich w Ameryce Południowej protestują Stany Zjednoczone.
Rosja nic sobie z tego nie robi, wręcz przeciwnie. Władimir Putin rozpycha się też w Afryce. W ogarniętej chaosem wieloletniej wojny domowej Republice Środkowoafrykańskiej Rosjanie już mają bazę szkoleniową dla miejscowych, a umowa z władzami kraju pozwala im na budowę swojej bazy wojskowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.