Policja z San Bernardino w Kalifornii doniosła o "aktywnym strzelcu". Wezwali też mieszkańców do nie wychodzenia z domu. Informacja pojawiła się na Twitterze. W podobny sposób poinformowała ludzi o wydarzeniu straż pożarna, pisząc, że dostali informację o "20 ofiarach strzelaniny".
Wydarzenie miało miejsce w Inland Regional Center, placówce pomagającej ludziom z zaburzeniami rozwojowymi. Według facebookowej strony instytucji, zatrudnia ona 670 osób i otacza opieką ponad 30 tysiący ludzi. To kompleks trzech oddzielnych budynków, w których znajduje się kilkaset pomieszczeń.
Świadkowie twierdzą, że trzech mężczyzn uzbrojonych w długą broń weszło do budynku przed południem. Ze środka usłyszano odgłosy strzelaniny. Po godzinie zakładnicy zaczęli opuszczać ośrodek z podniesionymi rekami. Policja, która otoczyła cały teren, dokładnie sprawdzała i przeszukiwała wszystkich, podejrzewając, że wśród nich może kryć się jeden z zamachowców.
Doniesienia mówią o przynajmniej 14 ofiarach śmiertelnych i kilkunastu rannych, których rozwieziono do pobliskich szpitali. W jednym z nich podniesiono "alarm katastroficzny", którego używa się, kiedy placówka przygotowuje się na przyjęcie dużej ilości ofiar.
Według najnowszych doniesień BBC, dwoje zamachowców zginęło w trakcie wymiany ognia z policją Uzbrojeni policjanci przeszukują budynek. Telewizja CNN informuje, że jednego ze sprawców udało się zidentyfikowac jako Syeda Farooka, pracownika stanowego departamentu służby zdrowia.
Pojawiły się pierwsze doniesienia od uczestników strzelaniny, którzy opuścili bezpiecznie budynek. Wszyscy opowiadają o serii strzałów i leżących na podłodze ciałach. Jedna z pracownic ośrodka twierdzi, że strzelcy zamknęli się w jej biurze i stamtąd strzelali do ludzi. San Bernardino to miasto z populacją 200 tysięcy mieszkańców. Znajduje się niecałe 100 kilometrów od Los Angeles.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.