Do Tajlandii przyjechały rodziny ofiar zatonięcia jednostki. Chińczycy, zalewając się łzami, identyfikują ciała bliskich, którzy wybrali się na turystyczny rejs z wyspy Phuket. Oprócz ogromnego smutku jest również złość. Członkowie rodzin zapowiadają pozwy przeciw firmie organizującej wyprawę.
Za zaginione wciąż uznaje się 14 osób, które były na jednostce. Po zatonięciu statku w czwartek udało się uratować 48 osób. Nurkowie wydobyli do tej pory 43 ciała, z czego 25 odnaleźli w zatopionej jednostce. Na statku było w sumie 105 osób. W zdecydowanej większości turyści z Chin - 93 osoby. Wśród nich wiele dzieci. Resztę stanowili przewodnicy i załoga.
Rodziny identyfikują tragicznie zmarłych na podstawie okazywanych im zdjęć. Zostali także poproszeni o przekazanie próbek DNA. Wiele osób czeka w szpitalu szpitala Vachira na wieści o nieodnalezionych dotąd turystach. Tajska marynarka wojenna zapewniła, że wraz z okolicznymi rybakami będzie nadal poszukiwać zaginionych - informuje AFP.
Przygotowujemy personel i sprzęt do nurkowania, aby sprawdzić zatopioną łódź pod kątem ewentualnych ofiar tam uwięzionych - głosi oświadczenie marynarki wojennej Tajlandii.
Wrak spoczywa na głębokości 40 metrów, na dnie Morza Andamańskiego. W akcji poszukiwawczej uczestniczy 17 chińskich nurków, którzy przylecieli w sobotę wspomóc miejscowe służby. Pekin zapowiedział również wysłanie swoich śledczych, by przeprowadzili dochodzenie w sprawie tragedii. Tajlandia jest popularnym kierunkiem turystycznym Chińczyków. Przyjechało ich do Państwa Środka w 2017 roku niemal 10 milionów.
Jednostka zatonęła, wracając na Phuket z wyprawy na mniejszą wyspę. Panowała bardzo zła pogoda. Rodziny ofiar oskarżają organizatora o zignorowanie ostrzeżeń służb meteo, które odradzały niewielkim jednostkom wypływanie w jednodniowe rejsy. Katastrofa statku nieopodal Phuket to kolejny dramat, który sprawił, iż Tajlandia znalazła się na czołówkach doniesień medialnych.
Świat śledzi z zapartym tchem akcję uwalniania 12 nastolatków i ich trenera. Jaskinię, w której są uwięzieni zalewa woda. Młodzi piłkarze spędzili w niej dwa tygodnie. W niedzielę nurkowie podjęli próbę wyprowadzenia z jaskini pierwsze cztery osoby. Akcja jest bardzo trudna i ryzykowna, kilkukilometrowa droga do wolności prowadzi w dużej części pod wodą, gdzie jest zerowa widoczność, a młodzi piłkarze nie mają doświadczenia w nurkowaniu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.