Protest jest pokłosiem weekendowego incydentu. Wtedy to grupa "nieznanych sprawców" przypuściła atak na samochody, które uznali za współpracujące z firmą Uber. Napastnicy wylewali na wybrane przez siebie auta oleistą substancję wymieszaną z fekaliami.
Wydarzenia te opisali administratorzy facebookowego fanpage'a "Taryfa24". Dziwnym zbiegiem okoliczności byli oni akurat z kamerą na miejscu zdarzenia, a po akcji napisali, że nazajutrz zostanie przeprowadzony kolejny atak.
W sprawie sobotniego incydentu zgłosiła się do nas jedna poszkodowana osoba. Mężczyzna ten złożył zeznania i potwierdził, że jest w stanie rozpoznać sprawców - powiedział w rozmowie z o2.pl kom. Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Polcji Warszawa Śródmieście.
Na chwilę obecną trwa zabezpieczanie nagrań z monitoringu miejskiego. Policja poszukuje też innych świadków zdarzenia - dodał Szumiata.
Czy takie akcje przynoszą pożądany efekt? Wszystko wskazuje na to, że jest dokładnie odwrotnie. Wypowiadający się w imieniu licencjonowanych taksówkarzy administatorzy "Taryfa24" sprowokowali internautów do ostrej krytyki. Na stronie "Taryfy" pojawiło się w jeden wieczór ponad 100 ocen ich usług - wszystkie opatrzone najniższą notą wynoszącą 1 (w skali do 5) i negatywnym komentarzem rozgoryczonych całą sytuacją ludzi.
Internauci pokazali, że na takie metody persfazji nie ma zgody. W komentarzach pod postami "Taryfy", oprócz fali krytyki, ludzie zaczęli tysiącami udostępniać sobie kody rabatowe do Ubera. W dodatku dzień po incydencie ludzie zapowiedzieli, że na złość taksówkarzom zainstalują aplikację Uber i będą z niej korzystać. Rezultat był taki, że w sobotę do godziny 21 Uber odnotował dwa razy więcej klientów, niż miało to miejsce w inne soboty - doniósł serwis Spiders Web.
Zobacz też:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.