Ratownicy usłyszeli krzyk 3-latka wołającego mamę. Jak poinformował szeryf Chip Hughes, żeby dotrzeć do dziecka, ekipa musiała przebrnąć przez strumień. Okazało się, że Casey zaplątał się w gałęzie i ciernie. Był przemarznięty i oszołomiony, ale udało się nawiązać z nim kontakt.
Chłopiec zaginął podczas zabawy z kuzynami w ogrodzie prababci. Casey jako jedyny nie wrócił do domu razem z innymi dziećmi. Przed wezwaniem policji rodzina szukała go 45 minut. "Zabłądził gdzieś w lesie, nie możemy go znaleźć" - mówiła prababcia chłopca w rozmowie z dyspozytorem.
Dziecka szukały służby z całego stanu. Wkrótce dołączyli do nich wolontariusze i piechota morska. W poszukiwaniach wykorzystano helikoptery, drony i psy - donosi CNN. W tym samym czasie nurkowie sprawdzali pobliskie stawy.
Warunki pogodowe były na tyle trudne, że wolontariusze wycofali się z poszukiwań. Hughes przyznał, że jego zespół miał poważne obawy w związku z "ekstremalnym chłodem" (temperatura nocą dochodziła do 0). Mimo wszystkich przeciwności udało się znaleźć chłopca.
To mieszkańcy naprowadzali nas na trop. Podążaliśmy za każdym i to się opłaciło - mówił szeryf.
*Casey jest już pod opieką rodziny. *Powierzchowne obrażenia, które odniósł, zostały opatrzone w pobliskim szpitalu. Szeryf podkreśla, że chłopiec jest w dobrym nastroju i że w tym przypadku nie ma mowy o porwaniu.
Jest na nogach i można z nim porozmawiać. Chce już oglądać Netfliksa, więc wszystko z nim w porządku - zapewniła mama chłopca w rozmowie z mediami.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.