W 1969 roku Neil Armstrong chował do niej księżycowe skały. Teraz niespełna 30-centymetrowa zapinana na suwak saszetka jest przedmiotem dwóch procesów sądowych. Jeden wytoczyła agencji NASA prawniczka z Illinois, która zdołała za bezcen kupić torbę na aukcji. Drugi niedawno wytoczyła NASA przeciwko człowiekowi, który jako dyrektor kosmicznego muzeum kradł i sprzedawał należące do agencji przedmioty. Właśnie po odkryciu tego procederu i przejęciu "łupów" odkrytych w garażu ktoś popełnił karygodny błąd.
Znaleziono dwie identyczne torby na próbki, ale tylko jedna figurowała w spisie przedmiotów skradzionych. Pierwsza była z misji Apollo 17, a druga, ta unikalna, z pierwszego lądowania na Księżycu, czyli misji Apollo 11. I ta mniej ważna wróciła do NASA, a druga trafiła na aukcję - tłumaczy Sky News.
Skarb narodowy trafił z resztą majątku dyrektora do domu aukcyjnego Gaston & Sheehan Auctioneers. "Kosmiczna torba" wystawiona została najpierw w październiku 2014 roku za 42,5 tys. dolarów, ale nikt jej nie chciał. Rok później zainteresowała się nią prawniczka Nancy Lee Carlson. Kupiła ją za 995 dolarów (3,8 tys. zł). Wysłała ją do NASA z prośbą o sprawdzenie autentyczności.
Gdy pracownicy NASA odkryli, że pył w środku faktycznie pochodzi z próbek pobranych przy pierwszym lądowaniu na Księżycu, postanowili ją zatrzymać u siebie. Zaproponowano Carlson 2 tys. dolarów, ale ta się nie zgodziła. W zamian wytoczyła proces NASA o bezprawne przywłaszczenie - czytamy.
Na początku sierpnia NASA złożyło własny pozew. Agencja ma nadzieję, że sąd unieważni decyzję sprzed lat o przekazaniu cennej pamiątki z Apollo 11 na aukcję.
Autor: Jan Muller
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.