*To była prawdziwa egzekucja. * Australijskie media dramat, do którego doszło na farmie w pobliżu Margaret River, na południe od Perth w południowo-zachodniej części kraju, już okrzyknęły najbardziej makabrycznym od kilku dekad.
Aaron Cockman, zięć mordercy, jako jedyny z całej rodziny przeżył, bo od pewnego czasu nie mieszkał z żoną, dziećmi i teściami. Nie mógł też stanąć w obronie ofiar szaleńca, gdy ten zaczął mordować rodzinę. 61-letni Peter Miles z broni palnej zastrzelił swoją żonę, córkę Katrinę i jej dzieci: 13-letnią Taye, 12-letniego Ryana, dwa lata młodszego Arye i ośmioletniego Kadyna. Mimo to, Cockman proszony o komentarz do wstrząsającej sprawy, stwierdził, że wciąż kocha teścia.
Gdyby nie on, nie miałbym Katriny i dzieci – stwierdził Aaron Cockman w rozmowie z dziennikarzami.
Śledczy od początku przypuszczali, że mają do czynienia z tzw. rozszerzonym samobójstwem. Nie ujawniali jednak szczegółów tej wstrząsającej sprawy. Dopiero wypowiedź Cockmana, który podczas spotkania z dziennikarzami wskazał na swojego teścia, rozwiała wątpliwości mediów. Mężczyzna wyznał też, że "nie jest zły" na teścia, za to, że pozbawił życia jego najbliższych, ale "czuje ogromny smutek" z powodu tego, co spotkało jego dzieci.
Dodał, że jak go zapewniono, przynajmniej dzieci umarły spokojnie, w swoich łóżkach.
Policjantów spytałem o jedno: czy Kadyn był w swoim łóżeczku, czy spał z Kat. Wciąż sypiał z mamą. Powiedziano mi, że spał razem z nią – wyznał przed kamerami mężczyzna.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.