*Pierwotny plan wydobycia „złotego pociągu” na przełomie lutego i marca nie dojdzie do skutku. *Brakuje szeregu dokumentów tj. zgody kolei, właściciela części terenu, konserwatora zabytków oraz innych urzędów. Jak bez nich wykopać słynne znalezisko? - Nie da się – odpowiada Piotr Koper, jeden z odkrywców.
Gdybym nie był optymistą, to nie rozmawialibyśmy teraz. Nie poddamy się. Może to będzie trwać dłużej. Może to będzie wyglądało inaczej, niż na początku sobie zakładaliśmy, ale na pewno doprowadzimy sprawę do finału – powiedział.
Mężczyźni mają wrażenie, że zderzyli się z wielką biurokratyczną ścianą. Na miejscu trzeba będzie wyciąć kilkadziesiąt drzew, a czas na to jest tylko do końca marca. Sytuacja wydaje się być bardzo trudna, ale nie beznadziejna. Autorzy zgłoszenia muszą w pierwszej kolejności zdobyć zgodę od Polskich Linii Kolejowych.
Przygotowujemy porozumienie, w którym zawarte zostaną zasady bezpiecznego prowadzenia prac, bez zmian w kursowaniu pociągów. Określona będzie także rola tych instytucji, które zgodnie z prawem, powinny być włączone w proces poszukiwań – powiedział Radiu Wrocław rzecznik spółki PLK, Mirosław Siemieniec.
Nie wiadomo, czy uda się wygrać z biurokracją przed wakacjami. Problemem mogą być także koszty, które szacowane są już teraz na 120-140 tysięcy złotych. Piotr Koper powiedział, że skala pomocy od obcych ludzi jest niespotykana.
Wytworzyła się bardzo pozytywna, społeczna akcja związana z pociągiem. Ludzie zgłaszają się, żeby nam pomagać – dodał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.