Wygląda na to, że w Łodzi trwa ostra walka ze sprzedawcami dopalaczy. Według "Gazety Wyborczej", ZDiT celowo wyłączył z użytku kilkumetrowy fragment chodnika znajdujący się tuż przed wejściem do sklepu oferującego fajki, shishe oraz substancje psychoaktywne. "GW" twierdzi również, że Zarząd Dróg i Transportu jest wspierany przez strażników miejskich, którzy wręczają mandat każdemu, kto usiłuje wejść do wspomnianego sklepu.
Sami funkcjonariusze odmówili komentarza w tej sprawie. Podkreślając, że "nie są osobami upoważnionymi do udzielania informacji", zasugerowali, by z wszelkimi pytaniami w tej sprawie zwrócić się do osoby odpowiedzialnej za kontakt z mediami. Z kolei rzeczniczka prasowa łódzkiej Straży Miejskiej stanowczo zaprzeczyła doniesieniom "GW". Potwierdziła jednak, że przy ulicy Nawrot 15 umieszczono na stałe patrole, w związku z powtarzającymi się skargami dotyczącymi zakłócania spokoju przez osoby znajdujące się pod wpływem substancji odurzających.
Straż miejska nie ma uprawnień, by wystawiać mandaty za sam fakt wejścia do sklepu z dopalaczami. To są legalne substancje. Może jednak prewencyjnie zatrzymać osoby niepełnoletnie, które usiłują nabyć dopalacze - zaznaczyła.
Informacji na temat rzekomego remontu chodnika nie udało się uzyskać w Zarządzie Dróg i Transportu. Po kilkakrotnym przekierowaniu do kolejnych pracowników ZDiT-u, okazało się, że najbardziej kompetentna w tej sprawie osoba nie wie, dlaczego wyłączono z ruchu akurat odcinek pod sklepem. Nic nie wskazuje na to, by trwały tam jakiekolwiek prace remontowe. Zdemontowano jedynie kilkadziesiąt płyt chodnikowych i ustawiono charakterystyczne biało-czerwone barierki, które sięgają niemal progu sklepu. Wejście do niego jest praktycznie niemożliwe.
Autor: Beata Kruk
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Zobacz także:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.