#retro: Jak władza zniechęcała do picia
W PRL się piło
Z jednej strony rządzący liczyli na obywateli i ich zamiłowanie do napojów wyskokowych. Zyski ze sprzedaży alkoholu były olbrzymim wsparciem dla budżetu nawet po wojnie. Ale jak dużym? To już w 1949 r.utajniono. Szacunkowo - 10 proc. Wiemy też, że np. w 1980 roku aż 14 proc.
Z drugiej strony nadmiernie pity alkohol prowadził do rozpadu rodzin, powiększał pulę bezrobotnych i zawyżał policyjne statystyki. Te ostatnie utajniano, ale przecież ktoś je czytał. Nawet z ułańską fantazją pijany Polak rewolucji nie zrobi, ale jest strasznie kłopotliwy. Więc trzeba go było czasem pouczyć, by przystopował. Tu liczono na siłę propagandy. Za medium służyły elementy z otoczenia grupy docelowej, czyli pudełka zapałek oraz plakaty i tabliczki umieszczane w zakładach pracy.
Dbano o przyszłość rodzin
Egzorcysta – pije duszkiem.
Grabarz – pije na umór.
Higienistka – pije tylko czystą.
Ichtiolog – pije pod śledzika.
Operator filmowy – pije, aż mu się film urwie.
Ksiądz – pije na amen.
Laborant – pije, aż zobaczy białe myszki.
Lekarz – pije na zdrowie.
Matematyk – pije na potęgę.
Ornitolog – pije na sępa.
Pediatra – po maluchu.
Perfekcjonista – raz, a dobrze.
Pilot – nawala się jak messerschmitt.
Syndyk – pije do upadłego.
Tenisista – pije setami.
Wampir – daje w szyję.
Wędkarz – zalewa robaka.
Członkinie Koła Gospodyń Wiejskich – piją, tańczą i haftują.