Więckiewicz miał być glazurnikiem. Z taką twarzą kariery aktorskiej mu nie wróżono
Rodzice chcieli, by pracował jako górnik, on sam marzył o karierze sportowca, ale kształcił się na glazurnika. Dziś jest jednym z najbardziej cenionych aktorów swojego pokolenia - choć kiedy wkraczał do branży, często słyszał, że z taką twarzą wielkiej kariery nie zrobi i może co najwyżej liczyć na niewielkie role charakterystyczne.
Robert Więckiewicz, który 30 czerwca obchodzi 51. urodziny, nie dał sobie jednak przyczepić żadnej etykietki. Cierpliwie pracował na swoją pozycję, by udowodnić wszystkim, że jest artystą wszechstronnym. Grywa w zróżnicowanym repertuarze i starannie dobiera scenariusze, by każda jego postać różniła się od poprzedniej - i niejeden kolega z branży zazdrości mu tego wyczucia i "zawodowej mądrości".
Pogrzebane marzenie
Ojciec pragnął, by syn, tak jak i on, został górnikiem, jednak Więckiewicz, chłopak niepokorny i sprawiający spore problemy wychowawcze, nie zamierzał iść w ślady rodzica. Uczył się średnio; zamiast siedzieć nad książkami, dawał upust swojej energii i często bił się z kolegami, walcząc o swoją pozycję wśród rówieśników.
Po skończeniu podstawówki trafił do technikum budowlanego i został "fachowcem od parkietów i glazury", jednak nie wiązał z tym zawodem żadnej przyszłości - tak naprawdę marzył, by zostać piłkarzem. Przez jakiś czas grał w trzeciej lidze w Piaście Nowa Ruda i odnosił pewne sukcesy na boisku, jednak kontuzja kręgosłupa przekreśliła jego dalsze plany.
"Nie wiedziałem, na czym polega aktorstwo"
Zrozpaczony, nie miał pojęcia, czym wypełnić pustkę po sporcie - wtedy z pomocą przyszła mu jedna z nauczycielek, która namówiła go, by spróbował swoich sił na zajęciach w kółku teatralnym. Tam Więckiewicz odkrył, że ma naturalny talent aktorski, więc po maturze postanowił zdawać do szkoły teatralnej - choć nie do końca z powołania; jak twierdził, chciał po prostu uniknąć służby wojskowej.
- Nie chciałem iść do wojska. Nie wiedziałem też, na czym polega aktorstwo. Myślałem, że facet wychodzi przed kamerę albo na scenę, coś tam powie i już, zrobione - wspominał w "Gazecie Wyborczej".
Studia ukończył w 1993 roku i zaraz potem trafił na scenę, chociaż długo grywał ogony, bowiem reżyserzy nie potrafili dostrzec jego potencjału. On sam przyznawał, że kiepsko czuł się w klasycznym repertuarze.
- Strasznie się w tym męczył i to było widać – wspominał w "Newsweeku" Lech Raczak. - Miał opinię złego aktora.
Dostrzeżony potencjał
To właśnie dzięki Raczakowi, który został dyrektorem poznańskiego Teatru Polskiego, Więckiewicz dostał szansę, by pokazać swój talent - mógł wyzwolić się ze schematów i po prostu "być sobą". Już wtedy uznano, że jest aktorem trudnym, bezkompromisowym, który zawsze mówi to, co myśli - co, naturalnie, nie przysparzało mu sympatii.
Nic dziwnego, że gdy Raczak odszedł z teatru, nowy dyrektor bez wahania pożegnał się z Więckiewiczem. Ale aktorowi wyszło to na dobre; wyjechał do Warszawy, zaczął chodzić na przesłuchania.
Najpierw zaproponowano mu angaż w Teatrze Rozmaitości, a potem zwrócili na niego uwagę filmowcy - i wreszcie Więckiewicz wyszedł z cienia. Zagrał w "Różyczce", "Wymyku", "W ciemności", "Baby są jakieś inne", "Wałęsa. Człowiek z nadziei", "Pod mocnym aniołem" czy "Volcie". Obecnie na swoją premierę czekają cztery filmy z jego udziałem: "Ja teraz kłamię", "The Last Witness", "The Coldest Game" i "Jak pies z kotem", a także serial "1983".
Małżeńskie problemy
Równie głośno co o zawodowych osiągnięciach Więckiewicza jest również o jego życiu uczuciowym. Natalię Adaszyńską poznał w Teatrze Rozmaitości, gdzie pracowała jako kierownicza literacka.
Aktor miał już na koncie wiele romansów. Śmiał się, że mimo iż urodą nie grzeszy ("Nie jestem klasycznym przystojniaczkiem" - mówił), ma spore powodzenie wśród kobiet. Ale kiedy poznał Adaszyńską, uznał, że czas się ustatkować i wkrótce wziął ślub. Małżonka była cierpliwa i wyrozumiała, pomagała mu w karierze. Ale kiedy w 2012 roku w tabloidach pojawiło się zdjęcia aktora całującego się z tajemniczą blondynką, zagroziła mężowi rozstaniem.
- Żaden facet nie jest monogamistą. Ale robię wszystko, żeby nim być – mówił Więckiewicz.
I chyba faktycznie zaczął się starać, bowiem udało im się przetrwać kryzys i obecnie jego małżeństwo - jeśli wierzyć najnowszym doniesieniem - kwitnie.