Mieszka w Korei Północnej. Australijczyk pokazał, jak wygląda życie w kraju Kima
Korea Północna nie jest na szczycie listy najchętniej odwiedzanych państw świata. A jednak Australijczyk Alek Sigley spędził dwa lata, przekonując władze Uniwersytetu im. Kim Ir Sena, żeby przyjęto go na studia. Jest jednym z trzech zagranicznych studentów uczących się w najbardziej prestiżowej szkole wyższej w Korei Północnej. Ma możliwości, o których tylko marzą zachodni dyplomaci i organizacje pozarządowe.
Koreańczycy są nim zafascynowani
Jego pierwszym znajomym w akademiku był Koreańczyk, który - tak jak większość społeczeństwa - nigdy nie był poza granicami ojczyzny. On i inni "tubylcy" od początku byli równie zaciekawieni Alekiem, co on nimi. Pierwsza rozmowa ze współlokatorem dotyczyła... ustroju Australii.
Zapytał, czy Australia jest państwem jednopartyjnym. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Wyjaśniłem mu, że mamy system podobny do Wielkiej Brytanii: dwie główne partie polityczne - wspomina Sigley w rozmowie ze Sky News.
Jako student ma więcej swobody niż inni cudzoziemcy
Turyści nie mogą wchodzić do restauracji i sklepów, ale zagraniczni studenci są przyjmowani w większości z nich. W akademiku Alek zobaczył napój gazowany wyglądający na skrzyżowanie Sprite'a i 7Upa: "Spruce Up". Studenci mogą też korzystać z metra - które Sigley opisuje jako tanie i czyste - bez północnokoreańskiego przewodnika. Australijczyk i jego koledzy - Szwed i Kanadyjczyk - nie mają jednak pozwolenia na odwiedzanie lokalnych mieszkańców w ich domach, co utrudnia nawiązywanie bliższych kontaktów.
Etykieta uniwersytecka
Na ścianach wydziałów wiszą krótkie wytyczne dotyczące stroju, zachowania, a nawet wzory fryzur zgodnych z ideologią dżucze i obowiązujących na uniwersytecie: "Dyspozycja do nauki" (czytanie na korytarzach), "Powitania i etykieta" (głęboki ukłon w stronę nauczyciela), "Uporządkowany ruch na korytarzach" (ruch prawostronny).
Cudzoziemcy korzystają z osobnej sieci komórkowej
Wielu mieszkańców stolicy ma nawet smartfony, jednak są całkowicie odcięci od normalnego internetu. Mają dostęp jedynie do krajowego intranetu z dostępem do kilku stron zaakceptowanych przez rząd. Cudzoziemcy korzystają ze zwykłego Internetu i mogą ominąć zablokowane strony za pomocą VPN - jak w Chinach. Nie mogą za to dzwonić do lokalnych mieszkańców - w ich sieci możliwe są jedynie połączenia do innych obcokrajowców lub międzynarodowe.
Mają dostęp do niektórych filmów i książek z zagranicy
Mieszkańcy Korei Północnej mogą ściągać na smartfony muzykę, filmy i programy. Bardzo popularne są zagraniczne filmy, oczywiście zatwierdzone przez cenzurę. W większości to produkcje z NRD i Związku Radzieckiego, ale zdarzają się też nowsze. Chiński film "Ip Man" z 2008 roku jest jednym z popularniejszych, podobnie jak indyjski "Bahubali" z 2015 r.
Nawet romanse różnią się od tych, które znamy
Sigley studiuje literaturę północnokoreańską, w tym powieści romantyczne. "Są zupełnie inne" - podkreśla. W każdej z nich akcentuje się znaczenie zbiorowości. Miłość romantyczna jest w nich podporządkowana służbie "większemu dobru", tzn. ojczyźnie lub partii.
Postacie zakochują się w sobie, kiedy widzą, że druga strona jest dobra i bezinteresowna - mówi Sigley.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.