10 miesięcy leżał w szpitalu. "Pacjenci nie wierzyli w Covid"

9

Po jednej stronie barykady mamy mężczyznę, którego uważa się za najdłużej chorującego na COVID-19 pacjenta w Wielkiej Brytanii. Po drugiej - teoretyka spiskowego. Nie mógł tego słuchać. Czym to się skończyło?

10 miesięcy leżał w szpitalu. "Pacjenci nie wierzyli w Covid"
Andy Watts (Szpital Królowej Elżbiety w Londynie)

40-letni Andy Watts, który przeżył raka, poważnie zachorował na COVID-19 w grudniu i spędził 10 miesięcy w szpitalu. "Sky News" powiedział, że niektóre osoby na jego oddziale wierzyły, że wirus był mistyfikacją, pomimo tego, że zachorowali.

Ojciec dwójki dzieci spędził osiem miesięcy na oddziale intensywnej terapii. Pięć tygodni był w śpiączce, a lekarze nie dawali mi dużych szans na przeżycie i rozważali nawet wyłączenie respiratora po pogorszeniu się jego stanu.

Na szczęście udało mu się wyjść z tego cało. W końcu opuścił szpital Queen Elizabeth w Woolwich, w południowo-wschodnim Londynie, w październiku - 300 dni po przyjęciu na oddział.

Teraz brytyjski rząd nakłania ludzi do szczepień przypominających, aby uniknąć świątecznych ograniczeń. Tymczasem pan Watts ujawnił, że niektóre osoby na jego oddziale szpitalnym uważają, że wirus był mistyfikacją, pomimo, że widzieli, jak ciężko on go przechodzi.

Słowo przeciwko słowu?

Przyznał też, że spotkał się z jedną osobą odwiedzającą pacjenta bez COVID, która powiedziała mu, że wirus to "spisek".

Byli ludzie, którzy na początku nie wierzyli w szczepienie, byli też ludzie, którzy nie wierzyli, że COVID jest prawdziwy - powiedział stacji.

Pan Watts starał się nie reagować. Zakładał słuchawki i starał się nie słuchać. Po tym co przeszedł, ma inne priorytety niż kłótnie z ludźmi.

40-latek w 2019 roku zdiagnozowano u niego chłoniaka grudkowego – nowotwór atakujący białe krwinki. Po remisji w 2020 r., wrócił do pracy jako kierowca taksówki. Tuż przed Bożym Narodzeniem zaczął tracić apetyt i drastycznie chudnąć.

Cudem udało się go przekonać, by poddał się leczeniu w szpitalu. Zdiagnozowano COVID-19. Jego stan pogarszał się z godziny na godzinę. Podłączono go do respiratora. Zapadł w śpiączkę. Gdy się obudził, wciąż oddychał przez rurkę. Znów go podłączono do respiratora. Na szczęście wszystko skończyło się pomyślnie, choć mężczyzna przyznaje, że bał się, że to koniec i jego dni są policzone.

To jest to. Nie zobaczę więcej rodziny. Nie zobaczę więcej dzieci - przyznaje.

Dziś, choć jest już zdrowy, bardziej docenia życie. "Nigdy nie wiadomo, co czeka za rogiem". A przezorny, prawie zawsze, ubezpieczony.

Autor: KLS
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić