Tak też było w obwodzie zaporoskim, gdzie Ukraińcy zastali ciała rosyjskich żołnierzy.
Było ich trzech lub czterech zabitych. Dwóch facetów leżało jeden na drugim, co wzbudziło nasze podejrzenia, bo gdyby doszło do eksplozji, zostaliby rzuceni w różne strony, ale tutaj jeden leży na drugim - relacjonował Reutersowi 47-letni Wołodymyr, który wykonuje prawdopodobnie najniebezpieczniejszą pracę podczas wojny w Ukrainie - usuwanie min na froncie.
Dobrze zrobiliśmy, ponieważ gdy wróciliśmy tam z "kotkiem", to zobaczyliśmy, że pod tymi ciałami była mina przeciwpiechotna - dodał 47-latek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Kotkiem" nazywają składany stalowy hak, używany przez saperów do usuwania mini-pułapek. Nazywany jest tak z powodu wysuwanych szczypiec, które wyskakują niczym kocie pazury.
Miny lądowe i pułapki wojska rosyjskie rozmieściły na ogromnych obszarach ukraińskiego frontu. To przez nie kontrofensywa tak wolno się porusza.
Saperzy na pierwszy front
Każdy dzień dla saperów niesie ze sobą śmiertelne ryzyko. Bo to oni idą pierwsi, przed innymi żołnierzami, aby ci mogli posuwać się naprzód a docelowo - aby po nich mogli przyjść cywile i wrócić do swoich domów.
Każdego dnia tracimy jednego sapera, rannego lub martwego. To niebezpieczna praca. I niezależnie od tego, czy cała brygada posuwa się naprzód, czy około 12 ludzi wyrusza na misję, saperzy zawsze idą pierwsi. To bardzo niebezpieczne - mówi Wołodymyr.
Dodał, że Rosjanie do chowania min używają dosłownie wszystkiego. Otwierają drzwi, pudła, skrzynie czy nawet zabawki. A także ciała samych Rosjan.
Wiedzą, że nasze grupy medyczno-ewakuacyjne podnoszą rannych i zmarłych, pod którymi następnie znajdują te materiały wybuchowe. A to jest dla nas bardzo niebezpieczne - mówi ukraiński saper.
Tak zaminowane pola sprawiły, że kontrofensywa znacznie spowolniła. Mniej saperów trafia też do szpitali.
Mieliśmy przypadki, że przywieziono po pięciu, sześciu rannych, a większość z nich okazywała się saperami. Jest więc teren tak gęsto zaminowany, że wystarczy krok od oczyszczonej już trasy, a to może skończyć się fatalnie - mówi Oleksandr, anestezjolog ze 128 brygady, który leczy rannych na polu walki w szpitalu polowym.
Odkąd miny wymusiły na dowódcach spowolnienie natarcia, liczba rannych przybywających do szpitala polowego znacznie się zmniejszyła. Ale saperzy nadal giną.
"Kotki" i "pajęcze buty"
Fabryki w Ukrainie produkują sprzęt, który pomaga zapewnić bezpieczeństwo saperom. Oprócz "kotków" są to także "pajęcze buty". Ich działanie polega na tym, że unoszą stopy czterema metalowymi nóżkami ponad ziemią. Dzięki temu żadna mina nie zostaje zdetonowana bezpośrednio pod ciałem sapera.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.