Hotelowy bar w Bodrum w Turcji policzył turystom 369 lirów (214 zł) za kebab i aż 550 lirów (320 zł) za wynajem leżaków. Burmistrz miasta tłumaczy, że ceny nie mogą być niższe ze względu na epidemię koronawirusa. Przewiduje, że w te wakacje, sytuacja nie ulegnie zmianie.
Bodrum jest popularnym miejscem turystycznym. Do tej pory kojarzyło się z atrakcyjnymi ofertami wycieczek i przystępnymi cenami. W tym sezonie to się zmieniło. Hotele i restauracje zaczęły naliczać ogromne opłaty, aby narobić straty, które ponieśli w trakcie epidemii koronawirusa.
Zdjęcia paragonu z ośrodka w Bodrum obiegło internet. Widać na nim także cenę zwykłej kawy, która kosztowała tam aż 61 lirów (ponad 35 zł). Burmistrz miasta, który wypowiedział się w tej sprawie, stwierdził, że nie widzi w tym nic złego.
Jeśli chcą, mogą zapłacić i 100 tys. lirów. Ale są też przecież miejsca sprzedające kebab za 20 lirów (11 zł). Przedsiębiorstwa już teraz upadają z powodu pandemii Covid-19. Nie mogą związać końca z końcem – skomentował w lokalnych mediach.
Czytaj także: Turyści zarażeni. Koronawirus szaleje nad Bałtykiem
W Turcji wciąż obowiązują surowe zasady w związku z epidemią koronawirusa. Wprowadzone są wysokie kary pieniężne za brak maseczki w miejscu publicznym i nieprzestrzeganie dystansu społecznego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.