63-letni Paul Trafford jest anestezjologiem i pracuje w szpitalu w Glasgow (Szkocja). Po powrocie do domu mężczyzna zaczął się gorzej czuć. Zmierzył ciśnienie, które było bardzo wysokie.
Uświadomiłem sobie, że czuję bicie mojego serca w klatce piersiowej. To nie było bardzo szybkie bicie, a ja nie odczuwałem bólu, pocenia się lub duszności - klasycznych objawów zawału serca, więc naprawdę nie martwiłem się. Spodziewałem się, że to minie - powiedział lekarz cytowany przez "Daily Mail".
Mężczyzna początkowo nie chciał jechać do szpitala, ponieważ uznał, że to nic poważnego. Nie chciał obciążać służby zdrowia, która walczy z koronawirusem. W końcu powiedział jednak żonie o swoich objawach.
Kobieta przekonała męża, by pojechać do pobliskiego szpitala. Badania wykazały, że jego serce nie działa prawidłowo. Karetka pogotowia natychmiast przewiozła go do wyspecjalizowanej placówki.
Mężczyzna od razu przeszedł operację poszerzenia jednej z tętnic. Lekarze byli zgodni, że 63-latek przyjechał do szpitala w ostatniej chwili. Teraz Paul Trafford apeluje, by z powodu pandemii koronawirusa ludzie nie rezygnowali z hospitalizacji, ponieważ może to się skończyć tragicznie.
Miałem niewiarygodne szczęście, a poziom opieki, jaki otrzymałem, był znakomity. Ale prawda jest taka, że gdyby Julie nie nakłoniła mnie do pójścia do szpitala, prawdopodobnie po prostu poszedłbym do łóżka na kilka godzin, aby sprawdzić, czy dyskomfort minie. I jest ogromna szansa, że miałbym poważny atak serca i umarł. Nawet gdyby mnie nie zabił, prawdopodobnie spowodowałby tyle szkód, że zostałbym niepełnosprawny - mówi anestezjolog.
Zobacz także: Dom na Omulewskiej pomaga dzieciom. Przez koronawirusa pomoc może się skończyć
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.