Minęło zaledwie kilka tygodni, odkąd reporterzy programu ''Uwaga! TVN'' przypomnieli, że pani Bożena Wołowicz już od 10 lat przeżywa gehennę związaną z trzyosobową rodziną K.
Małgorzata K., a także jej córka Małgorzata oraz syn Andrzej, zostali skazani na więzienie za stalking, ale Sąd Najwyższy uchylił wyrok skazujący i wrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia, co — zdaniem pani Bożeny — jeszcze bardziej ośmieliło rodzinę K.
Koszmar zaczyna się od początku. 10 lat spędziłam w strachu, na ucieczkach i ukrywaniu się. To właśnie zaczyna się od nowa. To niezrozumiałe, niepojęte jak do tego doszło – żaliła się pani Bożena w rozmowie z "Uwagą! TVN".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Członkowie rodziny K. prześladowali panią Bożenę na wiele sposobów, m.in. obrzucali jej dom kamieniami i śmieciami, wrzucali do ogrodu kobiety petardy, świecili laserowym wskaźnikiem po oknach, wyzywali, grozili śmiercią, składali absurdalne skargi oraz zawiadomienia na policję.
Trzy lata temu pani Bożena sprzedała dom w Żdżarach panu Antoniemu. Mężczyzna wrócił do Polski z USA. Sądził, że sąsiedzi nie będą toczyli z nim wojny, ale bardzo się pomylił...
Rodzina K. zatrzymana. Mieli grozić sąsiadom śmiercią
Jak poinformował szef Prokuratury Rejonowej w Dębicy Jacek Żak w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", Małgorzata K. oraz jej dorosłe dzieci Małgorzata i Andrzej zostali zatrzymani na 48 godzin. Mogą usłyszeć zarzuty nękania i kierowania gróźb karalnych.
Trwają czynności, przygotowujemy się do przedstawienia im zarzutów i wystąpienia do sądu o zastosowanie środków zapobiegawczych – zaznaczył przedstawiciel prokuratury.
Do zatrzymania doszło po zawiadomieniu złożonym zarówno przez rodzinę K., jak i sąsiadów.
Wezwałem policję, bo grozili mi śmiercią. Grozili mi, że dostanę kulkę w łeb – twierdzi pan Antoni w rozmowie z ''GW''.
Przerażające historie opowiadają również dalsi sąsiedzi. Dzień przed zatrzymaniem rodzina K. miała grozić okolicznym mieszkańcom za pomocą megafonu. ''Z...my was'' - krzyczeli.
Kamera zainstalowana na domu rodziny K. zarejestrowała część interwencji, a Andrzej K. przed zatrzymaniem zdążył zamieścić nagranie w sieci. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", widać na nim, że mężczyzna miał w ręku przedmiot przypominający wiatrówkę.