Ta historia miała miejsce w Białymstoku, a opisuje ją "Gazeta Wyborcza". 16-letni uczeń pomylił się w piątek przed południem. W kasie bezobsługowej zaznaczył tańsze bułki, niż rzeczywiście wziął.
Czytaj także: Zagotowało się! Niemcy piszą o skandalu. Padają nazwiska Kaczyńskiego i Lichockiej
Do akcji wkroczył ochroniarz. Chłopak od razu zwrócił różnicę (2,12 zł). Pracownik dyskontu nie dawał jednak za wygraną. Zamknął się z nastolatkiem w pokoju i wezwał policję.
Chłopak tłumaczył, że zrobił to przez pomyłkę. Mimo to funkcjonariusze zakuli go w kajdanki i odwieźli do internatu, gdzie na co dzień mieszka.
Potraktowali go "jak bandytę"
Funkcjonariusze skuli dzieciakowi ręce z tyłu i tak przywieźli mi go do internatu. Jak bandytę. Drobny chłopak w kajdankach i dwóch wielkich policjantów - mówi "Wyborczej" dr Cezary Wysocki, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Technicznych, do którego chodzi 16-latek.
Policja nie ma sobie nic do zarzucenia. Funkcjonariusze twierdzą, że "przestępstwo jest przestępstwo". Sprawa 16-latka prawdopodobnie trafi do sądu rodzinnego.
Czytaj także: Chińczycy podnieśli alarm. Przerażające odkrycie