Ogród w Lipsku ogłosił w ubiegłym tygodniu, że nagle odszedł dziewięciomiesięczny orangutan. Nie podano dokładnej przyczyny śmierci. Zaznaczono jedynie, że był bardzo chory. PETA twierdzi, że malec mógł umrzeć z powodu koronawirusa.
Rima przyszła na świat w sierpniu 2019 roku. Przez pierwsze kilka miesięcy rozwijała się prawidłowo. Później jej stan zdrowia zaczął się pogarszać. Zmarła nagle, w kwietniu. Organizacja PETA żąda teraz badań, które mają potwierdzić bądź wykluczyć u zwierzaka COVID-19.
Na całym świecie pojawiają się sporadyczne doniesienia o zakażeniach u zwierząt. Jednak jak dotąd żadne nie zmarło z powodu koronawirusa, wykluczono także możliwość rozprzestrzeniania wirusa na ludzi.
Zobacz także WHO: ''Koronawirus może nigdy nie odejść"
Specjalista PETA, Yvonne Würz, twierdzi jednak, że małpy mogą się zakazić. Dodaje, że badania przeprowadzone na psach czy kotach nie są istotne w przypadku orangutana, który jest bardziej zbliżony genetycznie do człowieka.
Niebezpieczeństwo zarażenia małp COVID-19 jest bardzo prawdopodobne. Jako najbliżsi krewni ludzi są podatni na patogeny, które powodują choroby układu oddechowego u ludzi – powiedziała w oficjalnym oświadczeniu PETA.
Czytaj także: Nowy wirus. Nazwali go RmYN02. Ważne odkrycie
Dodała, że istnieją choroby, które nie są śmiertelne dla ludzi, ale mogą być śmiertelne dla małp. PETA nie podała konkretnych powodów, przez które podejrzewa, że w Lipsku mogło dojść do zaniedbań, a orangutan zmarł przez koronawirusa. Rzeczniczka zoo zaprzeczyła kategorycznie tym doniesieniom i odmówiła wykonania badań.
Zoo w Lipsku zostało zamknięte na sześć tygodni z powodu epidemii. Zostało ponownie otwarte 4 maja. Odwiedzający muszą przestrzegać nowych wytycznych, część zoo jest także niedostępna dla turystów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.