Karolina Sobocińska
Karolina Sobocińska| 

Klaudiusz Ševković zdradził kulisy 1. Big Brothera. Żałuje jednego

11

Od emisji pierwszego odcinka programu "Big Brother" minęły już prawie 22 lata. Widzowie pamiętają uczestników do dziś.Wśród nich znalazł się Klaudiusz Ševković, który w domu Wielkiego Brata spędził 99 dni. Choć dobrze wspomina przygodę, jaką był udział w programie, jest jedna rzecz, której żałuje.

Klaudiusz Ševković zdradził kulisy 1. Big Brothera. Żałuje jednego
Klaudiusz Ševković (AKPA)

Klaudiusz Ševković wziął udział w 1. edycji polskiego Big Brothera i od razu skradł serca widzów. Mężczyzna zajął 5. miejsce, tym samym spędzając aż 99 dni w domu Wielkiego Brata.

Wielu widzów do dziś wspomina uczestników, którzy zyskali wtedy dużą popularność. Często zastanawiają się nawet, jak tak naprawdę było wtedy w show TVN-u.

"Nie mieliśmy nawet zegarków"

Celebryta zajmuje się polityką, jest prezesem żeńskiego klubu sportowego, wciąż gotuje. Wkrótce pojawi się w programie "Kabaret na żywo". Ale sentyment do "Big Brothera" pozostał...

Z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że to była naprawdę fajna przygoda, fajne wakacje — powiedział ostatnio w wywiadzie, udzielonemu "Plejadzie".
Nie odliczaliśmy czasu w domu. Nie stawialiśmy kresek na ścianie. Każdy chciał być tam jak najdłużej. Mnie się udało być tak całkiem długo. Ta przygoda trwa już 22 lata. Cieszę się, że mogłem brać udział w tej pierwszej edycji, bo program stał się kultowy. Zostaliśmy takimi prekursorami reality-show, a ludzie pamiętają nas do dzisiaj - dodał.

Uczestnicy byli zupełnie odcięci od świata. Jak się okazuje, nawet operatorzy, którzy filmowali ich każdy ruch musieli pozostać anonimowi.

Sam program to był prawdziwy reality-show. Naprawdę nie mieliśmy z nikim kontaktu. Nawet operatorzy, którzy musieli coś poprawić byli ubrani na czarno, a my musieliśmy wychodzić z domu, żeby ich nie zobaczyć. Byliśmy odcięci, nie mieliśmy nawet zegarków. Wiedzieliśmy, że jest niedziela, bo w kościele biły dzwony. Nie mieliśmy też komórek. Może właśnie ten program był taki fajny, bo byliśmy kompletnie odcięci od rzeczywistości. Ludzie nas oglądali, a my będąc w domu, nie wiedzieliśmy, co dzieje się na zewnątrz. Później były też ciekawe historie, że ludzie podchodzili pod ten dom, wołali, rzucali mi tzw. "sznikersy" przez ten mur, bo przylgnął do mnie ten pseudonim właśnie. Pamiętam, że kiedyś nad naszym domem latał jakiś helikopter i ci żołnierze nam tam machali z góry. Później to skończyło się jakąś aferą - przyznał.

Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić