Historia 23-letniego Bartka została opisana na portalu zrzutka.pl. Jak czytamy, 21 grudnia młody mężczyzna został zaczepiony przez nieznanego mu przechodnia podczas spaceru. Bartek wezwał ze strachu policji. Funkcjonariusze postanowili go... zatrzymać za rzekome znieważenie funkcjonariusza.
Bartek wrócił do domu o 6.00 rano następnego dnia. Z relacji jego bliskich wynika, że miał obrażenia twarzy i głowy, wyrwany bark i ślady po przypalaniu papierosami.
Bartek powiedział, że to nie policja tylko ZOMO, że nie można im tego podarować, że trzeba nagłośnić sprawę. Nie pozwolił mamie wyprać ubrań, w które był wtedy ubrany - czytamy w treści zrzutki.
Czytaj także: 23-latek zmarł kilka godzin po zatrzymaniu przez policję. "Mamie powiedział, że policjanci go pobili"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Matka 23-latka zrobiła chłopakowi zdjęcia. Następnego dnia rano miała go zawieźć na obdukcję. Niestety, 23 grudnia rano Bartek już nie żył. Sprawą śmierci Bartka zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Wołominie. Z relacji Katarzyny Skrzeczkowskiej, rzeczniczki Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga wynika, że policja interweniowała wobec 23-latka, który wybił "szybę w samochodzie nieznanych mu osób".
Pokrzywdzeni zeznali, że mężczyzna zachowywał się agresywnie. Policyjny patrol zatrzymał sprawcę uszkodzenia mienia. W plecaku posiadał on pojemnik z suszem roślinnym. W trakcie przewożenia do komendy mężczyzna miał znieważać funkcjonariuszy policji, ponadto uderzać celowo głową o szybę radiowozu, miał być cały czas pobudzony oraz agresywny - opisuje Skrzeczkowska.
Siostra o śmierci Bartka
Głos w sprawie śmierci 23-latka zabrała siostra Bartka. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" relacjonuje, jak z jej perspektywy wyglądał powrót jej brata do domu. Z jej relacji wynika, że Bartek był wożony w kilka miejsc. Gdy wrócił do domu 22 grudnia po południu, zwrócił się do matki.
Od razu powiedział: "Mamo, zobacz, co oni mi zrobili. To nie policja, to ZOMO". Wielokrotnie powtarzał, że został pobity przez policję - relacjonuje siostra zmarłego.
Zobacz również: Emerytowany ksiądz w rękach policji. 74-latek był poszukiwany
Kobieta opisuje także stan, w jakim był Bartek. - Miał mocno stłuczone okolice lewego oka, rozcięty łuk brwiowy, obrażenia na rękach i nogach. Miał też ślady oparzeń na lewym nadgarstku, powiedział nam, że był przypalany papierosem przez policjantów. Bolała go głowa, mówił, że boli go gardło - mówi cytowana przez "GW".
Sprawa ma zostać wkrótce przeniesiona z wołomińskiej jednostki do innej prokuratury, by zapewnić obiektywność postępowania. Śledztwo prowadzono w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Obejmuje ono również możliwe przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza policji.