Sceny grozy rozegrały się na krakowskich Alejach Trzech Wieszczów w środowy poranek. Przed godziną 7:00 w okolicach domu handlowego "Jubilat" spłonął doszczętnie bus przewożący pasażerów. Do zdarzenia doszło na przystanku, zaniepokojony kierowca poprosił pasażerów o opuszczenie pojazdu i trzeba powiedzieć, że zareagował w porę.
Czytaj także: Wypadek w Radomiu. Pijany policjant za kierownicą bmw
Ludzie sprawnie się ewakuowali, a samochód zaczął płonąć jak pochodnia. Nie minęło kilka minut a bus stanął w słupie ognia. Przybyli na miejsce strażacy musieli długo walczyć z płomieniami, które wyglądały wprost przerażająco. Akcja gaśnicza trwała ponad godzinę. Na szczęście auto zostało ugaszone i nikt nie ucierpiał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdarzenie sprawiło, że momentalnie zakorkowało się centrum miasta. I nic w tym dziwnego, bo nad Alejami unosiły się kłęby czarnego dymu, które widoczne były w okolicy, a kierowcy musieli zwolnić, by przejechać bezpieczne w okolicy zdarzenia.
Jak relacjonują świadkowie, jeszcze chwilę przed wybuchem pożaru w samochodzie było sporo pasażerów. A miejsce, w którym doszło do zdarzenia, to bardzo popularny wśród podróżujących do Krakowa przystanek. Tamtędy codziennie tysiące ludzi podróżują do miasta z okolicznych wsi i miasteczek. Większość właśnie busami.
Bus jechał do Małopolskiego Dworca Autobusowego, gdzie miał zakończyć swoją trasę. Mieszkańcy Krakowa od lat narzekają na to, że setki busów poruszających się codziennie ulicami miasta, jest w złym stanie technicznym. Często dokumentują też to, jak zachowują się kierowcy, którzy na ulicach nie unikają brawury.
"Nikt nie kontroluje stanu busów a przeglądy chyba są podbijane przez pieczątkę z ziemniaka. Potem są takie efekty..." - napisał jeden z internautów na profilu Małopolska Alarmowo.
W środowym zdarzeniu na szczęście nikt nie ucierpiał, choć w rejonie został sparaliżowany ruch samochodowy. Na zdjęciach ze zdarzenia widać nie tylko spalony pojazd, ale też sporo piany gaśniczej, która okazała się być efektem akcji straży pożarnej. Co do przyczyn wypadku wciąż nie ma pewności, zajmie się nim policja.
Najważniejsze, że udało się uniknąć najgorszego i nikt nie ucierpiał.
Czytaj także: Wstrząs po użądleniu pszczoły na Śląsku. Helikopter LPR w akcji