Przemówienie Kim Dzong Una miało pojednawczy ton. Dyktator stwierdził, że ma nadzieje na poprawienie dyplomatycznych relacji między Koreą Północną i Południową. Nawoływał także do rozwoju ekonomicznego i do przygotowania się do majowego spotkania koreańskiej Partii Pracy, pierwszego takiego kongresu od 1980 r. Nic jednak nie wspomniał o programie nuklearnym, nad którym ostatnio podobno Północna Korea intensywnie pracuje.
Jesteśmy otwarci na rozmowy z każdym, kto pragnie pokoju i zjednoczenia - powiedział Kim podczas transmitowanego także w Korei Południowej przez stację Yonhap News orędzia do narodu.
Kim Dzong Un odniósł się także do wcześniejszych rozmów między krajami. Stwierdził, że władze Korei Południowej powinny je uszanować. Negocjacje dotyczące poprawienia relacji zostały rozpoczęte po tym, jak mina lądowa zraniła dwóch południowokoreańskich żołnierzy. Jednak kolejne spotkanie wiceministrów obu krajów z grudniu ubiegłego roku nie posunęło negocjacji naprzód. Teraz Kim zwrócił się do Południa, by wystrzegało się w swoich działaniach wszystkiego, "co może zniszczyć nastrój pojednania".
Jednym z ministrów, którzy brali udział w sierpniowych rozmowach był zmarły niedawno Kim Yang-gon.. Według oficjalnej Centralnej Północnokoerańskiej Agencji Informacyjnej, mężczyzna zginął w wypadku samochodowym. Pojawiły się jednak spekulacje, że mężczyzna został "usunięty" z powodu braku postępu w mediacjach. Agencja podkreślała cały czas emocjonalną reakcję Kim Dzong Una podczas pogrzebu polityka, który odbył się 30 grudnia.
Przez dłużą chwilę ciężko mu było stłumić swój gorzki żal, szczególnie, kiedy położył swoje dłonie na zimnym ciele towarzysza rewolucji - napisała agencja.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.