Wstrząsający incydent miał miejsce w okolicach ul. Zięby w Warszawie. Funkcjonariusze ustalili wstępnie, że pokrzywdzony mężczyzna wyszedł jak co dzień na popołudniowy spacer ze swoim pupilem. Doszedł do miejsca za zabudowaniami, gdzie właściciele psów często spuszczają ze smyczy swoich czworonożnych towarzyszy, by mogły razem się pobawić na łonie przyrody.
Tak było i tym razem. Pieski biegały luzem po zielonym terenie, nikomu nie wadząc. W pewnym momencie polną drogą zaczął nadjeżdżać samochód osobowy. Jak wynika z ustaleń policji, właściciele psów zareagowali natychmiast i pospiesznie zabrali swoje pupile.
Osoby, które wyprowadzały zwierzęta w tym miejscu, nie po raz pierwszy widziały, że mężczyzna siedzący za kierownicą osobówki lekceważy sobie fakt, że przy drodze oraz po niej spacerują ludzie z psami i zawsze tam przyspieszał - poinformował podkom. Robert Koniuszy z z Komendy Rejonowej Policji II.
Rozjechał psa na oczach właściciela
Niestety, pan cocker spaniela nie zdążył przypiąć psa do smyczy. Według relacji świadków kierowca peugota widział psa, mimo to przyspieszył i potrącił zwierzę. Zatrzymał się dopiero po kilkudziesięciu metrach. Mężczyzna wyszedł z auta, odbył krótką rozmowę z właścicielem cierpiącego czworonoga, po czym odjechał.
Wszyscy jednogłośnie mówią, że zrobił to celowo - oświadczył podkom. Koniuszy.
Potrącony cocker spaniel był w stanie agonalnym. Z pomocą jednej z kobiet będących świadkiem zdarzenia pies został zabrany do lecznicy. Mimo usilnych starań weterynarzy, jego życia nie udało się uratować.
Właściciel potrąconego pieska zgłosił sprawę na policję. Dzielnicowym udało się ustalić dane osobowe kierowcy peugeota. Mężczyzna wkrótce został zatrzymany, usłyszał już zarzut popełnienia przestępstwa z ustawy o ochronie zwierząt.
Zatrzymany zarzekał się, że prowadząc samochód, nie zauważył zwierzęcia. Sprawą zajęła się ursynowska prokuratura. Mężczyźnie grozi nawet do 3 lat pozbawienia wolności.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.