Od najmłodszych lat Prabhulal Prasannan był wytykany palcami. Dzieci nie chciały się z nim bawić, unikały jego towarzystwa na szkolnej stołówce. Pod jego adresem padały obraźliwe słowa. Co gorsza, narośle rosły razem z chłopcem. Żaden lekarz nie chciał się podjąć operacji usunięcia znamion, mogłoby się to bowiem skończyć dla niego tragicznie.
Wieczne docinki ze strony rówieśników odbiły się na psychice Prabhulala Prasannana. Postanowił on żyć w izolacji i w modlitwach pytał Boga, dlaczego go tak doświadczył.
Małe wielkie marzenia
Chłopiec był uzdolniony matematycznie i marzył o studiach ekonomicznych. Miał nadzieję, że studenci wykażą się większą wrażliwością, niż jego koledzy z młodszych lat. Niestety, już pierwsze dni na uczelni pozbawiły go złudzeń. Ludzie krzyczeli i uciekali na jego widok.
Chłopiec miał dwa wyjścia, zrezygnować z marzeń lub… polubić siebie. Założył konto w serwisach społecznościowych, na których bez wstydu prezentuje pokrytą naroślami twarz. Tym razem nie spotkał się z odrzuceniem, ale z akceptacją, a nawet sympatią. Popularność jego profilu na Instagramie rośnie z dnia na dzień.
Każda istota ma znaczenie
"Moja matka, Bindhu, wielokrotnie uczyła mnie, że każda istota na tym świecie ma swoje znaczenie ze względu na to, jaka jest. Te słowa dodały mi odwagi, by zaakceptować to, kim jestem" - powtarza teraz innym chłopak.
Widać, że Prabhulala Prasannan kocha życie, z wzajemnością. Na jego Instagramie znajdziemy zdjęcia z rodziną, podczas uprawiania sportów, z ukochanym motocyklem. Chłopak jest żywym dowodem na to, że szczęście jest w naszych głowach, nie w głowach innych.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.