Przed czwartkowym treningiem reprezentant Polski doświadczył przykrego zdarzenia. Jako pierwszy o całej sprawie poinformował kataloński "Sport". Robert Lewandowski jechał samochodem, ale tradycyjnie w pobliżu ośrodka treningowego Barcelony czekało na niego co najmniej kilku fanów Barcelony. Polak ma bardzo dobry kontakt z fanami, dlatego otworzył szybę i rozdawał im autografy.
Czytaj także: To hit sieci! Tak Barcelona żartuje z Lewandowskiego
"Lewy" tryskał humorem, jednak później jeden z mężczyzn wykorzystał nieuwagę Polaka i nastąpiła kradzież. Rabuś otworzył drzwi od strony pasażera. Następnie hiszpańskie media podają różne wersje.
Kilka portali pisze o zabraniu przez złodzieja zegarka oraz telefonu komórkowego, a kolejni dziennikarze wskazują, że był to tylko zegarek. Na pewno jednak był to model Patek Philippe, wart 70 tysięcy euro, z charakterystycznym, efektownym paskiem w kolorze pomarańczowym.
Kradzież nie uszła mężczyźnie jednak płazem. Złodziej został zatrzymany przez policję. Okazało się, że łupy zakopał w... sadzie oraz że nie działał sam. Podczas przesłuchania wydał wspólnika.
Smutna powtórka Lewandowskiego sprzed 8 lat
Warto podkreślić, że to nie pierwszy raz, gdy Lewandowski znalazł się w takiej sytuacji. W 2014 r., po tym, jak podpisał kontrakt z Bayernem Monachium, okradziono auto Polaka. Złodzieje zabrali wszystkie koła z jego luksusowego Porsche, zostawiając samochód jedynie na cegłach.
Lewandowski latem tego roku przeszedł z Bayernu Monachium do FC Barcelony. Jego transfer kosztował Katalończyków 50 milionów euro. Na inaugurację rozgrywek ligowych Barca zremisowała 0:0 z Rayo Vallecano. Kolejny mecz jego nowej drużyny odbędzie się w niedzielę.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.