Przypomnijmy, że od czasu nieudanego puczu, wagnerowcy przenoszą swoje pozycje na Białoruś. Kilka tysięcy wrogich nam bojowników będzie stacjonować w pobliżu polskiej granicy. Niektórzy obawiają się, że dojdzie do ataku np. na przesmyk suwalski, będący połączeniem granicy NATO, Białorusi i Rosji.
Eksperci uspokajają i twierdzą, że do niczego takiego nie dojdzie. Nie oznacza to jednak, że wagnerowcy nas nie zaatakują. Formuła takich działań może być różna. W rozmowie z Naszym Dziennikiem mówi o tym były wiceminister Ministerstwa Obrony Narodowej oraz aktualny szef sejmowej Komisji Obrony Narodowej, Bartosz Kownacki.
Wagnerowcy mogą zaatakować lub wpływać na politykę wewnętrzną Białorusi
Bierzemy i musimy brać pod uwagę możliwość ataku wagnerowców. Najemnicy być może będą przeprowadzać prowokacje wymierzone w Polskę lub Litwę. Może to być między innymi ponowne wykorzystanie migrantów - mówi Naszemu Dziennikowi polityk.
Według byłego członka rządu sytuacja ta sprawia, że granicę NATO trzeba chronić jeszcze mocniej niż dotychczas. Kownacki nie ma jednak pewności, że wagnerowcy rzeczywiście zdecydują się na jakąkolwiek formę ataku.
Czytaj także: Wagnerowcy będą kąsać Polskę? Tak uważa ukraiński wywiad
Może się także okazać, że Grupa Wagnera będzie rozgrywać wewnętrzną grę na Białorusi. Efekt takich działań jest trudny do przewidzenia. To może być podważenie lub wzmocnienie pozycji Aleksandra Łukaszenki - uważa poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Według Kownackiego dużą rolę w tym momencie odgrywa mur, który odgradza granicę Polski i Białorusi.
To zniechęca nielegalnych imigrantów do przekroczenia granicy. Jednak jeżeli za plecami tych ludzi będą stali psychopaci z Grupy Wagnera, to mogą zdecydować się na szturm mimo wszystko. Ze strachu o swoje zdrowie i życie - kończy były wiceminister.