Sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek nie daje spokoju jej najbliższym, funkcjonariuszom policji, profesjonalnym detektywom i całej Polsce. 17 lipca 2010 roku 19-latka wracała pieszo do domu w Gdańsku. Z imprezy w Sopocie szła deptakiem prowadzącym wzdłuż morza. Ostatni raz zarejestrowała ją kamera przy wejściu na plażę nr 63 o godzinie 4:12. Później ślad po nastolatce zaginął. Wszelkie podejrzenia spadły na tajemniczego mężczyznę z ręcznikiem, który również został uwieczniony przez monitoring.
Przez 12 lat policja poszukiwała tajemniczego mężczyzny. Dopiero gdy nowe nagranie z wizerunkiem "ręcznika" trafiło do sieci, postanowił on sam zgłosić się na policję i złożyć zeznania. Okazało się, że mężczyzna ze złotym kolczykiem w uchu, grający w kubki z turystami, to Teodor N. z Chorzowa. Po latach milczenia wreszcie zabrał głos publicznie, odpowiadając na pytania dziennikarza "Faktu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo...
Sprawa Iwony Wieczorek. Mężczyzna z ręcznikiem zabrał głos
Teodor N. ukrywa się w domu od połowy grudnia, gdy cała Polska zobaczyła jego twarz z bliska. Policja nie zatrzymała mężczyzny, a jedynie przesłuchała go w charakterze świadka. On sam twierdzi, że nie ma z zaginięciem Iwony Wieczorek nic wspólnego.
Wszyscy zrobiliście ze mnie zabójcę Iwony Wieczorek, a ja nawet w tym dniu tam nie byłem - twierdzi człowiek, którego obwieszczono "mężczyzną z ręcznikiem".
O nagraniach publikowanych przez media lata temu miał nie wiedzieć. Zaprzeczył też, że był w Trójmieście w miejscach, gdzie pojawiała się felernej nocy oraz nad ranem Iwona Wieczorek. Nie chciał jednak wyjaśnić, dlaczego jego twarz pojawia się na nagraniach. - Nic więcej nie będę mówił, mam od tego adwokata - dodał w rozmowie z tabloidem.
Czytaj także: Przełom ws. Iwony Wieczorek. Matka wiedziała od początku
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.