Po raz kolejny wiosna na wschodzie oznacza powrót obowiązkowego poboru obywateli do wojska. Szczególnie od dwóch lat, kiedy rosyjska armia traci żołnierzy, do przyjmowania nowych kandydatów podchodzi się z wyjątkową starannością.
Nie jest jednak tajemnicą, że chęć wstąpienia obecnie do rosyjskiej armii nie jest największa. Wielu młodych mężczyzn boi się, że w ramach służby w rezerwie zostaną wysłani na front. Wojskowi jednak uspokajają, że nie ma możliwości, by nowi żołnierze byli wysłani na wojnę.
Władze na Kremlu odwlekały ten moment ze względu na wybory, ale teraz już nie cofną się o krok.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poborowi nie będą wysyłani do punktów rozmieszczenia sił zbrojnych w nowych regionach Rosji - Donieckiej i Ługańskiej Republikach Ludowych, obwodach chersońskim i zaporoskim - ani wysłani do wykonywania zadań specjalnej operacji wojskowej - cytuje kontradmirała Władimira Cymilańskiego polsatnews.pl.
Pobór w Rosji oznacza plan ofensywy na Ukrainie
Warto przypomnieć, że w czasie wojny na Ukrainie nie brakowało przypadków wysyłania poborowych na front. Jak informowały polskie i zagraniczne media, wymuszano wówczas na rezerwistach podpisywanie dobrowolnego kontraktu z armią. Z tego też powodu, zaufanie do słów Cymilańskiego w samej Rosji jest znikome. Ludzie wiedzą, że kłamie i boją się służby na froncie.
Niezaprzeczalny jest jednak fakt, że z roku na rok Rosjanie mobilizują w poborze coraz więcej żołnierzy. Spora w tym zasługa przeniesienia maksymalnego wieku poborowych z 27 do 30 lat. W efekcie tych wszystkich zmian w zeszłym roku, podczas wiosennego poboru, do wojska trafiło 147 tys. obywateli. Większość nie miała wyboru.
Nie jest tajemnicą, że zarobki w rosyjskim wojsku w skali kraju są naprawdę kosmiczne. Dla biorących udział w "specjalnej operacji" mieszkańców chociażby Jakucji jedna pensja może zapewnić kilka miesięcy bytu. Szkoda tylko, że to obiecanki, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Armia nie potrafi zapłacić swoim żołdakom, tak jest od początku wojny w Ukrainie.
Sęk w tym, że Rosjanom znów brakuje ludzi do walki. Na froncie życie żołnierzy nie ma żadnego znaczenia, a kolejne "mięsne szturmy" kończą się ogromnymi stratami. Ludzi brakuje, więc konieczny jest pobór, który po wyborach ma ruszyć pełną parą. Władimir Putin i jego ludzie nie cofną się już o krok. Od tego zależy wynik wojny.
Z pewnością wielu Rosjanom już 1 kwietnia do śmiechu nie będzie...
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.