Coraz więcej kradzieży zauważają właściciele i pracownicy mniejszych sklepów z Trójmiasta. Jak informuje serwis Trójmiasto.pl, rabunki zdarzają się regularnie i są dużym problemem. Niestety, większość z nich traktowana jest przez polskie prawo jak wykroczenie, bo suma łupu często nie przekracza 500 zł.
Złodzieje bez zawahania wykorzystują chwile nieuwagi ekspedientów, by z wyrachowaniem ukraść alkohol lub papierosy. - Poprosił o papierosy, dużą whisky, sok i drink w butelce. Gdy ekspedientka się odwróciła po drink, chłopak wybiegł z whisky i papierosami - donosi lokalnym dziennikarzom właściciel jednego ze sklepów w Jelitkowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Plaga kradzieży. Sklepikarze nie wyrabiają
Konsekwencje dla złodziei są niewielkie. Jeśli uda się ich złapać, jak podaje Kodeks karny, podlegają "karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny". Niestety najczęściej konsekwencje są bardzo łagodne, a za towar, który zniknął z półek płacą przecież poszkodowani sprzedawcy.
Są przypadki, że człowiek machnie ręką, kiedy mu ktoś wyniesie towar za kilkadziesiąt złotych. Bo więcej z tym fatygi niż korzyści, a złodziej i tak dostanie tylko mandat. Po prostu danej osoby już nie wpuszczamy albo mamy na nią oko - wyjaśnia ekspedientka lokalnemu serwisowi.
Czytaj także: Szok w sklepach. Polskie jabłka droższe niż pomarańcze
Ekspedientka z innego sklepu opisała historię sprzed kilku dni. Wyjaśniła, że do lokalu wszedł chłopak, sięgnął po butelkę najdroższej whisky. Przy kasie poprosił jeszcze o papierosy, a gdy kobieta odwróciła się, by po nie sięgnąć, mężczyzna uciekł z alkoholem.
To prawdziwa plaga. Zdecydowaliśmy się nawet nie podawać już klientom drogich alkoholi, zanim za nie nie zapłacą - dodaje.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.